Park rozrywki w gdyńskich Kolibkach 
już po raz dwunasty zamienił się w katorżniczy tor wyścigowy, a w akcji ponownie podziwialiśmy leciwe i wysłużone pojazdy. Pierwszy tegoroczny, wiosenny Wrak Race przyciągnął na linię startu 51 załóg. Zwycięstwo padło łupem Krzysztofa Rydzińskiego, który zasiadł "za kółkiem" Hondy Civic.
Wrak Race to prawdopodobnie jedyny wyścig samochodowy, w którym nie czas, a liczba przejechanych okrążeń decyduje o ostatecznym sukcesie. Rywalizacja zdezelowanych aut toczy się w morderczych warunkach z wszechobecnym piachem, kurzem i tumanami dymu. Kierowcy walczą zderzak w zderzak z konkurentami, którzy często nie przebierają w środkach. Wrzące chłodnice, pękające lusterka, trzaskające szyby i spektakularne kraksy - tak właśnie wyglądają wyścigi złomów, które każdorazowo przyciągają do Kolibki Adventure Park setki kibiców.
Klucz do sukcesu w walce o przetrwanie jest jeden: to rozważna jazda, bez wdawania się w przepychanki z rywalami. Zachowanie dobrej kondycji samochodu gwarantuje start w wielkim finale. Żeby jednak znaleźć się w ostatecznej rozgrywce, należy przebrnąć przez trzy jazdy eliminacyjne (każda trwa 15 minut). Wyjść bez szwanku z 45-minutowej walki na torze graniczy z cudem.
- Najważniejsze, żeby w wyścigu jechać spokojnie, bez szaleństw i przede wszystkim szanować samochód. Trzeba trzymać nerwy na wodzy. To już nasz kolejny start i jak zwykle panują tutaj ogromne emocje, a adrenalina buzuje - zdradza
Tomek, uczestnik Wrak Race.
Do 12. edycji Wrak Race zgłosiło się 51 załóg, które podzielono na trzy grupy. Do wielkiego finału trafiło po pięciu najlepszych kierowców z każdej grupy. I to właśnie w ostatnim, rozstrzygającym biegu zawsze dzieje się najwięcej. Zawodnicy nie oszczędzają swoich nieco "zmęczonych" złomów i idą na całość. Finał to motoryzacyjna wolna amerykanka i jazda bez trzymanki.
W pierwszej tegorocznej odsłonie wyścigów zdezelowanych bolidów zwyciężył
Krzysztof Rydziński w Hondzie Civic. Co ciekawe, na najniższym stopniu podium uplasował się ojciec tryumfatora - Andrzej. Tytuł wicemistrza zgarnął Piotr Kozłowski.
Przemyślana taktyka i rozsądne prowadzenie auta to gwarancja sukcesu. Wrak Race to walka na torze, ale również poza nim. Zazwyczaj zwycięstwa trafiają do kierowców posiadających najbogatsze zaplecze serwisowe. W parku maszyn jedni zdani są na kilka podstawowych narzędzi oraz płyny uzupełniające, a inni, bardziej zdeterminowani uczestnicy, przygotowują się do wyścigu niczym załogi Formuły 1. Dla tych drugich podziurawione miski olejowe, popękane chłodnice czy pourywane osie... to bułka z masłem.
- Tak naprawdę na usterki i defekty nie ma reguły. Często sypią się miski olejowe i odpadają koła. Zawsze staramy się być przygotowanym na tego typu awarie. Nie sposób jednak przewidzieć wszystkiego - dodaje
Michał, uczestnik.
Tradycyjnie już, obok najlepszych, nagrodzeni zostali również najbardziej kreatywni uczestnicy. Organizatorzy docenili niesztampowe stylizacje wraków, a nagroda trafiła do właściciela samochodu "pająka".
12. edycja Wrak Race to już historia. Osoby, którym nie udało się wystartować, nie będą musiały długo czekać na kolejną szansę. Organizatorzy w roku 2015 planują jeszcze dwie odsłony Wrak Race: letnią i jesienną.
12. Wrak Race - TOP15:
1. Krzysztof Rydziński
2. Piotr Kozłowski
3. Andrzej Rydziński
4. Jacek Płonka
5. Krzysztof Rewers
6. Daniel Bieszko
7. Sławomir Mech
8. Bartosz Moroński
9. Rafał Rzoska
10. Krzysztof Ściborek
11. Piotr Mociek
12. Marek Kamerka
13. Zenon Kupczyk
14. Jakub Kuźniak
15. Tomasz Kupski
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
Filmy