• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jak czytać ogłoszenia samochodowe?

Michał Jelionek
21 maja 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 
W internecie znajdziesz tysiące samochodowych ogłoszeń. Trzeba mieć jednak furę szczęścia żeby trafić na solidny egzemplarz, bez zatajonej przeszłości. W internecie znajdziesz tysiące samochodowych ogłoszeń. Trzeba mieć jednak furę szczęścia żeby trafić na solidny egzemplarz, bez zatajonej przeszłości.

Przymierzasz się do kupna samochodu używanego? Przygotuj się na żmudne przekopywanie setek ogłoszeń zamieszczonych w sieci. Co gorsza, prawdopodobieństwo znalezienia tego jedynego, wymarzonego auta graniczy z cudem. Życie mocno uprzykrzają nieuczciwi sprzedawcy, którzy często ukrywają prawdę o sprzedawanym pojeździe. Jak zatem nie wpaść w sidła oszustów? Eksperci radzą, jak powinniśmy czytać ogłoszenia samochodowe.



Handlarz prawdy ci nie powie

Nie jest tajemnicą, że internet to kopalnia ogłoszeń samochodowych. Większość z kupujących poszukiwania auta rozpoczyna właśnie od sieci. A tutaj wręcz roi się od pułapek zastawianych przez oszustów. Niestety, ale samochodowi krętacze znają masę sztuczek, na które nabierają się nieświadomi kierowcy.

Co powinna zawierać umowa kupna - sprzedaży samochodu?



- Handlarze oszukują z prostego powodu: chcą zarobić jak najwięcej na pojeździe. Trzeba pamiętać, że osoba trudniąca się handlem samochodami używanymi stosuje różne techniki, które mają na celu namówienie potencjalnego zainteresowanego do zakupu. Najczęściej taka inwestycja kończy się sporym rozczarowaniem. Polscy handlarze czują się bezkarni, dlatego tak często pozwalają sobie na drobne i większe oszustwa - zdradza Dominik Malicki, ekspert z Motoraportera.

Czy kiedykolwiek przy kupnie auta z ogłoszenia internetowego padłe(a)ś ofiarą sprzedawcy-oszusta?

Auto to produkt, na którym bardzo łatwo zarobić duże pieniądze. Plan jest bardzo prosty. Nieuczciwi handlarze kupują uszkodzony pojazd po okazyjnej cenie. Auto jest doprowadzane do pozornie przyzwoitego stanu, a następnie wystawiane na sprzedaż. W tym momencie wartość samochodu - przynajmniej na papierze - wzrasta kilkukrotnie. Na koncie sprzedawcy pojawia się bardzo okazała suma, a oszukany nabywca wraca do domu ze złomem w ładnym opakowaniu. To skandaliczna polityka, którą praktykuje się na polskim rynku samochodowym od lat.

Achy i ochy

Taktyka oszustów jest banalnie prosta. Na początku najważniejsza jest kusząca przynęta, czyli publikacja ogłoszenia, w którym zachwytom nad sprzedawanym autem nie będzie końca. Bierzemy pod lupę takową ofertę i odnosimy wrażenie, że opisywany samochód jest w lepszej kondycji od tego zupełnie nowego z salonu. I o to w tym wszystkim chodzi. Zamydlenie oczu kupującego to podstawa.

Zazwyczaj w treści ogłoszenia zamieszczane są wszystkie informacje, które potencjalny kupiec chciałby na temat samochodu usłyszeć. Przekoloryzowane zdjęcia i obszerny tekst - to już połowa sukcesu. Te wszystkie zabiegi mają na celu zachęcenie zainteresowanego do oględzin na żywo. Jeśli uda się zwabić klienta do siebie - szansa na połknięcie haczyka mocno wzrasta.

- Czym dalej w las - tym lepiej. Jak już ktoś przyjedzie do komisu po wyidealizowany przez siebie samochód, handlarz będzie robić wszystko, aby doprowadzić do finalizacji. Najczęściej pod wpływem dużych emocji nabywca ulega. Euforia mija po paru dniach od zakupu, kiedy najzwyczajniej orientuje się, że źle trafił - dodaje.

Odwiedź serwis ogłoszeniowy portalu Trojmiasto.pl

Ogłoszenie w internecie może nam bardzo wiele powiedzieć o samym samochodzie, ale również o typie sprzedawcy. Radzimy co zrobić żeby nie dać nabić się w butelkę przez krętaczy. Oczywiście nie można generalizować. Nie wszyscy handlarze mają w zamyśle niecny plan. Z kolei nie każdy sprzedawca prywatny musi być uczciwy. Wiele zależy od naszego szczęścia.

- Osoby prywatne bardziej dbają o swoją reputację, dlatego też starają się udzielać jasnych informacji odnośnie stanu samochodu - ocenia Malicki.

Pamiętajmy, że na rynku wtórnym nie istnieje pojęcie auta w "stanie idealnym". Nawet jeśli jakimś cudem natrafimy na perłę - to z pewnością nikt nie sprzeda takiego samochodu za bezcen.

Kupując auto z rynku wtórnego nie można wykluczyć takiej przeszłości pojazdu. Jak zatem czytać samochodowe ogłoszenia, żeby nie dać się nabrać oszustom? Kupując auto z rynku wtórnego nie można wykluczyć takiej przeszłości pojazdu. Jak zatem czytać samochodowe ogłoszenia, żeby nie dać się nabrać oszustom?
Foto(montaż)

Nie jest tajemnicą, że auto kupujemy oczami. Przeglądając masę internetowych ogłoszeń, w pierwszej kolejności odrzucamy te, które zdjęć nie posiadają albo miniaturka jest średnio atrakcyjna. Naszą uwagę przykuwają zdjęcia dobrej jakości. Dlatego też fotogaleria stanowi bardzo istotną część internetowego ogłoszenia. Doskonale o tym wiedzą doświadczeni handlarze.

Niektórzy fachowcy idą o krok dalej i wykonanie sesji zdjęciowej zlecają profesjonalnym fotografom, którzy dzięki komputerowej obróbce potrafią czynić cuda. Zaniedbany pojazd po retuszu może wyglądać zachęcająco, a dodatkowo, ciekawie zaaranżowane scenerie i mocno zmanipulowane kolory zdjęcia - to elementy efektywnie działające na naszą wyobraźnię. Tak przygotowane wizytówki pojazdu powodują, że chcemy go zobaczyć i ocenić na żywo. Niestety, takie wizyty często kończą się bolesnym zderzeniem z rzeczywistością. Wystarczy pierwszy rzut oka i początkowa euforia brutalnie zamienia się w rozczarowanie.

- W wielu ogłoszeniach naszą uwagę przykuwają zdjęcia idealizujące obraz danego samochodu. Dobrym przykładem są np. fotele. Na zdjęciu widzimy wnętrze z siedziskami, ale zauważmy, że kadr nie obejmuje boku fotela kierowcy. Przypadek? Zazwyczaj są to celowe zabiegi - przestrzega ekspert.

Czytaj także: Więcej chętnych na auta z rynku wtórnego

Im zdjęć więcej - tym lepiej. Samochód powinien być sfotografowany zarówno z zewnątrz jak i wewnątrz, z każdej strony, na różnych planach: ogólnych i bliskich (detale). Jeśli sprzedawca nie ma nic do ukrycia, a samochód posiada jakiekolwiek skazy - również powinien umieścić takie zdjęcie w galerii. Wiele o aucie mogą nam powiedzieć zdjęcia tapicerki, kierownicy czy chociażby gałki skrzyni biegów. Pamiętajmy jednak, że nawet bardzo szczegółowe zdjęcia zadbanych elementów niekoniecznie muszą pochodzić właśnie z opisywanego egzemplarza. Zapożyczenie fotografii z innych modeli to standardowa sztuczka.

- Należy zwracać szczególną uwagę na spasowanie elementów karoserii, jak również ich odcień. Jeśli jedna lampa posiada inną tonację, może to oznaczać jej wcześniejszą wymianę w wyniku kolizji lub zdarzenia drogowego. Trzeba również zwracać uwagę na tarcze - jeśli będą skorodowane - może to świadczyć o dłuższym postoju auta - wylicza Malicki.

Cena i rocznik prawdę powiedzą

Ogłoszenie przeszło pierwszą, wizerunkową selekcję. Przechodzimy do sedna, czyli treści. Często i gęsto sprzedawcy zarzucają zainteresowanych masą informacji, nierzadko wyssanych z palca albo pochodzącymi z opisu innego modelu. Rozpakowujemy prezent, w którym kryje się wiele niespodzianek. Na co warto zwrócić uwagę zaraz po otworzeniu interesującej oferty?

- Kluczową informacją jest cena danego egzemplarza w odniesieniu do rocznika i przebiegu auta. Przysłowiowa "okazja" może być dla nas potencjalnym zagrożeniem. Od początku działalności nasi eksperci wykonali tysiące raportów. Przez ten czas napotkaliśmy na zaledwie kilka prawdziwych okazji. Pamiętajmy, aby nie kupować emocjami - pośpiech jest złym doradcą - dodaje.

17-letnie auto z przebiegiem 67 tys. km. To niespełna 4 tys. przejechanych kilometrów rocznie, a nieco ponad 300 miesięcznie. Trudno w to uwierzyć. A do tego oferta posiada mocno zawyżoną cenę. 17-letnie auto z przebiegiem 67 tys. km. To niespełna 4 tys. przejechanych kilometrów rocznie, a nieco ponad 300 miesięcznie. Trudno w to uwierzyć. A do tego oferta posiada mocno zawyżoną cenę.
Zbyt niska cena w zestawieniu z pozostałymi ogłoszeniami tego samego modelu powinna uruchomić naszą wyobraźnię. Podobnie jak przebieg samochodu w stosunku do jego rocznika. Handlarze mają w małym palcu cofanie liczników. Dlatego też, jeśli np. 12-letnie auto posiada przebieg w granicach 100 tys. kilometrów - odpuśćmy, szkoda czasu i nerwów.

- Kolejnym elementem ogłoszenia jest treść oraz informacje dodatkowe. Przykładowo pojęcie "bezwypadkowy" to bardzo częste nadużycie, ale "kolizyjny" już nie. Bądźmy realistami, samochód, który ma kilka dobrych lat może posiadać przeszłość kolizyjną. Istotne jest, czy sprzedający stara się to przed nami ukryć, czy mówi o tym otwarcie - dodaje.

Kilkuletni samochód od pierwszego właściciela - brzmi bardzo kusząco. To jednak kolejna pułapka. Na miejscu, podczas rozmowy ze sprzedawcą okazuje się, że faktycznie auto należy do swojego pierwszego właściciela... ale w Polsce. Wystawiającemu ofertę do sieci umknął ten "szczegół". Prawdopodobnie samochód był wcześniej własnością kilku innych osób.

Widzisz taki tytuł... miej się na baczności. Widzisz taki tytuł... miej się na baczności.
Już sam tytuł ogłoszenia powinien nam wiele powiedzieć. Szerokim łukiem omijajmy ogłoszenia, których nagłówki zawierają określenia typu: igła, rodzynek, perełka, pilnie sprzedam czy stan idealny. A dodatkowo, wielkie litery i wykrzykniki mają za zadanie jeszcze mocniej przykuć uwagę poszukujących. Pamiętajmy, że ogłoszenie oparte na subiektywnym zachwycie sprzedającego, najzwyczajniej jest bardzo mocno przekoloryzowane.

Pilnie sprzedam!!! - taki nagłówek powinien dać nam wiele od myślenia. To znak - od tego auta trzymaj się z daleka. Zazwyczaj "pilnie sprzedam" oznacza jedno: szybkie pozbycie się kłopotliwego pojazdu. To często stosowany chwyt przez handlarzy, którzy szybko chcą zarobić na sprowadzonej z zagranicy okazji. Nie wierzmy również w bajki typu: pilnie sprzedaję po okazyjnej cenie, bo za kilka dni wyjeżdżam na stałe za granicę. W życiowych historiach przedstawianych przez sprzedawców bardzo często główne role odgrywają małżonki, dla których rzekomo samochód został kupiony, ale niestety nie przypadł do gustu albo powiększyła się rodzina i auto trzeba zmienić na większe. Dla pewności warto zbadać czy dany sprzedawca nie wystawił większej liczby ogłoszeń.

Często i gęsto handlarze kuszą zainteresowanych dopiskiem "bez wkładu finansowego". W wolnym tłumaczeniu oznacza to tyle, że auto nie wymaga żadnych napraw czy remontów. A ponadto w samochodzie zostały wymienione wszystkie płyny, oleje, filtry, a nawet elementy zawieszenia, tarcze i klocki hamulcowe czy pasek rozrządu. Bzdura, nie dajmy się nabrać.

Warto dokładnie przyjrzeć się ofercie. Coraz częściej stosowaną sztuczką jest umieszczanie u dołu ogłoszenia formułki napisanej drobnym druczkiem, której treść brzmi: Niniejsze ogłoszenie jest wyłącznie informacją handlową i nie stanowi oferty w myśl art.66, $1.Kodeksu cywilnego. Sprzedający nie odpowiada za ewentualne błędy lub nieaktualność ogłoszenia. W razie jakichkolwiek zażaleń klientów, sprzedawca zawsze może przytoczyć ten zapisek.

- To zabieg bardzo często stosowany przez osoby zawodowo trudniące się handlem samochodami używanymi. Widząc taką treść powinniśmy mieć się na baczności - dodaje.

Czytaj także: Sprawdź samochodową metrykę w sieci

Starajmy się przeglądać ogłoszenia z podanym numerem VIN, czyli identyfikatorem pojazdu. Niestety, bywa tak, że oszuści celowo podają numer innego samochodu.

Auto kupujemy oczami. Jak robić to skutecznie? Auto kupujemy oczami. Jak robić to skutecznie?
Ogłoszenie - jak powinno wyglądać?

Oferta powinna być przede wszystkich przejrzysta i estetyczna, z dokładnym, ale nieprzesadnym opisem przedmiotu.

- Im dłuższy opis tym lepszy. Jednak musi dotyczyć danego egzemplarza. Nie zależy nam przecież na informacjach z katalogów dot. spalania lub wykończenia wnętrza. Informacje związane z historią serwisową oraz części użyte do ostatnich napraw mogą dobrze świadczyć o sprzedawcy. Gdy sprzedawca nic nie wie odnośnie sprzedawanego przez siebie samochodu, uzasadniając to brakiem wiedzy z zakresu wymian lub krótkim okresem eksploatacji, wówczas należy poważnie rozważyć ewentualny zakup - wyjaśnia.

Najważniejszymi informacjami dla potencjalnego kupca powinny być: cena, rocznik, przebieg (istotne: liczniki samochodów sprowadzonych ze Stanów Zjednoczonych podają wartości w milach), bezwypadkowość, numer VIN oraz dane o sprzedawcy: czy jest osobą prywatną czy przedstawicielem auto-komisu. Liczy się przede wszystkim konkretna i rzetelna treść skupiająca się na sprzedawanym pojeździe.

- Omijamy szerokim łukiem ogłoszenia pisane łamaną polszczyzną oraz bez jakiegokolwiek numeru kontaktowego. Wystrzegajmy się wpłacania sprzedawcy jakiejkolwiek gotówki na poczet zakupu bez wcześniejszego obejrzenia samochodu. Nie ulegajmy presji zakupu sztucznie tworzonej przez sprzedającego. Jeśli handlarz podczas rozmowy wydaje się zdystansowany i nie udziela jasnych informacji, warto pomyśleć o pomocy eksperta, który dokona oględzin i powie, w jakim faktycznie stanie jest auto - zakończył Dominik Malicki.

Reasumując, kupno solidnego samochodu z internetowego ogłoszenia to sztuka wyjątkowo skomplikowana. Czyhających na każdym kroku oszustów jest niestety multum. Podstawowa zasada brzmi: emocje odstaw na bok, kupuj auto z chłodną głową. To bardzo kosztowna inwestycja, przy której lekkomyślność może nas kosztować o wiele więcej. Wertując ogłoszenia - zwracajmy uwagę na najdrobniejsze szczegóły i nigdy, przenigdy nie ufajmy sprzedawcy, nawet jeśli to poczciwy człowiek. Jeśli jednak nie czujemy się na siłach i nie chcemy kupić chłamu - zawsze istnieje możliwość zlecenia tej czynności profesjonalnym doradcom.

Sztuczki handlarzy:

Bezwypadkowy - może oznaczać tylko jedno: samochód nigdy nie doświadczył wypadku. To niestety tylko teoria. Handlarz nieco inaczej interpretuje pojęcie "bezwypadkowy". To może być auto z mocno poturbowaną przeszłością, które udało się doprowadzić do całkiem niezłego stanu używalności.

Garażowany - może był, a może nie był. Nikt nam tego nie udowodni.

Gwarancja - samochód już dawno jej nie posiada, ale można taką opcję dokupić.

Bez wkładu finansowego - chciałoby się powiedzieć "auto marzenie". Handlarz zadbał o przyszłego właściciela pojazdu i tuż przed sprzedażą uzupełnił wszystkie płyny eksploatacyjne, a dodatkowo wymienił zużyte elementy zawieszenia i pasek rozrządu. Nie wierzymy w to.

Od osoby prywatnej - handlarze doskonale wiedzą, że potencjalni nabywcy bardziej ufają sprzedawcom prywatnym, a nie przedstawicielom komisów. Jeśli zainteresujemy się ofertą od "prywaciarza", warto mimo wszystko sprawdzić czy w bazie ogłoszeń nie figuruje więcej ogłoszeń od tej samej osoby.

Pierwszy właściciel - zgadza się, pierwszy właściciel... w Polsce.

Pilnie sprzedam!!! - handlarzowi bardzo śpieszno do szybkiego zarobku. Pod słowem "pilnie" najczęściej kryje się wyjazd za granicę albo nagle powiększająca się rodzina.

Numer VIN - to bardzo istotny element ogłoszenia. Oferty z podanym numerem VIN są bardziej wiarygodne. Niestety, nie mamy jednak pewności, że numer VIN pochodzi akurat od tego egzemplarza.

Książka serwisowa - stworzenie takowej książki nie jest niestety niczym trudnym.

Miejsca

Opinie (128) 3 zablokowane

  • A ja mam w rodzinie prawie 10 letnie auto z przzebiegiem 45k (2)

    kupione w salonie. Mama tylko do pracy jeździła i ogólnie po mieście, po poprzednim aucie bała się wyjeżdzać za miasto a i nie miała dokąd jeździć. Auto miało tylko 1 awarię (poważną), przebieg dokumentowany w ASO.

    I jak coś takiego sprzedać? Smierdzi ściemą na kilometr.

    • 10 1

    • to zależy gdzie szanowna mamusia pracowala

      bo jak np. w Naucie w Gdyni to bym w te kolorowe bajki nie wierzył

      • 2 2

    • Panie, biere od razu!

      • 0 0

  • jak będę opychał swoją jak igła cieńką fabię

    wezmę do sesji foto Annie Lebowitz albo Terryego Richardsona

    • 1 1

  • handlarz z autokomisu to nie zawód

    to stan umysłu

    • 9 0

  • Można dobrze kupić auto (1)

    Posiadam 19 letnia Hondę Civic z przebiegiem 73,4 tys km . Było to auto kupione od pani, która jeździła nim na rynek i do kościoła

    • 3 0

    • ale nie na rynek do Istanbułu?

      • 3 1

  • są igły - jedna na 10 tys.

    ale problem w tym że na bazie tej jednej igły na 10 tys, pozostałe 9999 samochodów też się sprzedaje bo klienci to debile

    • 4 0

  • mówicie że was nie stać na nowy samochód (2)

    a mnie nie stać na serwisowanie złomu

    • 5 1

    • bo żeś ćwok

      • 3 1

    • Tak naprawdę przeciętnych Kowalskich nie stać na nic oni nie żyją ale wegetują....

      • 3 0

  • prosta rada

    nie kupować w tych chamskich autokomisach i po kłopocie

    • 5 0

  • i nagle wszyscy ruszą do salonów

    tak się utarło lecz nie każdy handlarz to oszust a sprawdźcie i napiszcie reportaż o tym jak oszukują właściciele samochodów -są coraz cwańsi a kupujący wierzą w bajki pierwszemu właścicielowi.Samochody sprzedawać na złom a nie odsprzedawać dalej...
    Niektórzy to jednak piszą głupoty...!!!

    • 0 2

  • 200-300 zł w ASO kosztuje przegląd razem z badaniem lakieru

    Byle sprzedający nie wiedział w którym.
    Wprawdzie kiedyś spędziłem tak 20 minut w Poznaniu, bo na miejscu sprzedający się nagle wycofał, choć na oględziny auto było w stanie idealnym i się podpaliłem. Wzmianka o ASO (umówiłem termin telefonicznie z pociągu) zakończyła negocjacje :)

    • 1 0

  • media mają nas za życiowe kaleki.
    czy niedługo uświadczymy artykułu pt. "jak się wysr*ć"?

    • 4 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Bezpłatne badania dla kierowców zawodowych (1 opinia)

(1 opinia)
badania

Premiera MINI Cooper F66

Premiera MINI Cooper F66

Sprawdź się

Sprawdź się

Czym jest AMG Brand Center Gdańsk?

 

Najczęściej czytane