• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Ktoś uszkodził moje auto. To ja mam problem, nie ten "ktoś"

Ewa
9 marca 2018 (artykuł sprzed 6 lat) 
Samochód naszej czytelniczki został "przestawiony" i uszkodzony przez inny pojazd. Pani Ewa na wypłatę odszkodowania i naprawę swojego auta czeka już prawie miesiąc. Samochód naszej czytelniczki został "przestawiony" i uszkodzony przez inny pojazd. Pani Ewa na wypłatę odszkodowania i naprawę swojego auta czeka już prawie miesiąc.

Zgłosiła się do nas czytelniczka, której samochód - zaparkowany na ulicy - został "przestawiony" przez inne auto. Z pozoru niegroźne uderzenie uszkodziło układ kierowniczy i karoserię fiata grande punto. Od miesiąca pojazd pani Ewy jest unieruchomiony, bo ta musi użerać się z ubezpieczalnią. Przedstawiamy jej wyczerpującą relację. Istny galimatias.



Dzień I (8.02.18)

Czy kiedykolwiek zostałe(a)ś niesprawiedliwie potraktowany przez ubezpieczyciela?

Zacznijmy od samego początku. 8 lutego, około godz. 14, zaparkowałam swój samochód na ul. Żywieckiej zobacz na mapie Gdańska w Gdańsku. Zaparkowałam prawidłowo, równolegle do chodnika po prawej stronie. Po ponad godzinie wróciłam do auta i zauważyłam, że coś jest nie tak. Fiat zmienił pozycję - z równoległej na ukośną, a prawe koło znalazło się na chodniku. Podeszłam do auta od strony kierowcy i dostrzegłam uszkodzenia na drzwiach, progu, błotniku i przednim kole.

Z relacji jednego z mieszkańców pobliskiego bloku przy ul. Żywieckiej zobacz na mapie Gdańska - który po usłyszeniu potężnego huku wyjrzał przez okno - wynika, że kierowane przez kobietę czerwone auto uderzyło w moje grande punto. Impet był tak duży, że fiat "wskoczył" na kilkunastocentymetrowy krawężnik.

Z racji na sporą liczbę świadków zdarzenia, pani postanowiła pozostawić za wycieraczką mojego auta kartkę z namiarem do siebie.

Sprawczyni zdarzenia zostawiła za wycieraczką uszkodzonego auta niebieską kartkę. Sprawczyni zdarzenia zostawiła za wycieraczką uszkodzonego auta niebieską kartkę.
Około godz. 15:30 skontaktowałam się z kobietą, która potwierdziła, że spowodowała uderzenie. Zdradziła, że mieszka bardzo blisko miejsca zdarzenia, ale ku mojemu zdziwieniu odmówiła spotkania i podpisania oświadczenia sprawcy kolizji. Poinformowałam szanowną panią, że jeśli się nie pojawi, wezwę policję. Odmówiła.

Zadzwoniłam pod numer alarmowy 112. Po kwadransie na miejscu pojawił się policyjny radiowóz. Na polecenie funkcjonariuszy raz jeszcze skontaktowałam się ze sprawczynią. Telefon przejął jeden z policjantów, któremu kobieta przekazała informacje o jej miejscu zamieszkania i numerze rejestracyjnym auta. Funkcjonariusz nalegał, aby sprawczyni pojawiła się w miejscu zdarzenia. Kobieta jednak ponownie odmówiła. Została jedynie pouczona o dalszych konsekwencjach.

  • Skutki zderzenia
Około godz. 16:45 czynności dobiegły końca. Przy próbie odjechania z miejsca zdarzenia okazało się, że auto ma nie tylko uszkodzoną karoserię i koło, ale również układ kierowniczy. Byłam zmuszona pozostawić samochód na miejscu i wrócić do oddalonego o 16 km domu innym środkiem transportu.

Co ciekawe, po godz. 17, gdy byłam już blisko miejsca zamieszkania, nieoczekiwanie zadzwoniła sprawczyni. Kobieta poinformowała mnie, że może spisać oświadczenie, ale wyłącznie w towarzystwie jej osoby towarzyszącej. Prawdopodobnie męża. Przekazałam państwu, że mogę wrócić na ul. Żywiecką, ale spiszemy oświadczenie przy policji. Nie zgodzili się na obecność funkcjonariuszy.

To był wyczerpujący dzień, ale to niestety dopiero początek mozolnej walki o swoje prawa.

Fiat grande punto został "przestawiony" przez jadące auto. Fiat grande punto został "przestawiony" przez jadące auto.
Dzień II (09.02.18)

Na podstawie numeru rejestracyjnego samochodu sprawczyni ustaliłam przez internet numer polisy i ubezpieczyciela, u którego pani wykupiła OC. Telefonicznie zgłosiłam szkodę do Generali. Zaproponowano mi auto zastępcze albo ekwiwalent pieniężny w wysokości 600 zł. Wybrałam samochód.

Po kilku godzinach odebrałam auto zastępcze. Pomyślałam - wszystko idzie całkiem sprawnie. Udostępnili mi samochód, przyjedzie rzeczoznawca i wyceni szkodę, naprawią mojego fiata, wszystko wróci do normy. Byłam dobrej myśli. Byłam.

Dzień III (12.02.18)

Na ten dzień otrzymałam wezwanie do Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku w celu złożenia zeznań. Po spotkaniu z funkcjonariuszami udałam się na ul. Żywiecką na kolejne spotkanie, tym razem z rzeczoznawcą Generali. Pracownik z ubezpieczalni zanotował każdą skazę na karoserii 12-letniego auta. Dosłownie - każdą. Nawet delikatne wgniecenie na klapie bagażnika, które auto ma od dłuższego czasu. Mężczyzna był nieuprzejmy. Twierdził, że drzwi kierowcy nie ucierpiały w tym zdarzeniu, a widoczne rysy to stare otarcia. Zmroziło mnie. Około godz. 13 otrzymałam pierwszy kosztorys i protokół oględzin. Zmroziło mnie po raz drugi.

Kosztorys sporządzony przez rzeczoznawcę Generali. Kosztorys sporządzony przez rzeczoznawcę Generali.
Ten kosztorys to jeden wielki żart. Rzeczoznawca uznał, że da się naprawić auto za 750 zł. Problem w tym, że w tej kalkulacji nie ma ani słowa o uszkodzonym układzie kierowniczym, nie ma też przybliżonego kosztu dostarczenia samochodu do jakiegokolwiek warsztatu. Rzeczoznawca zignorował również fakt, że fiat zaparkowany był równolegle do krawężnika, a koła były ustawione w pozycji na wprost. Skręcenie kół nastąpiło dopiero wskutek uderzenia. Mało tego, wymyślił teorię, że auto sprawczyni uderzyło w bieżnik koła lewego od przodu. To kompletna bzdura, przecież kobieta przyznała się, jak było w rzeczywistości.

Postronny człowiek niewiele może z tego "bełkotu" zrozumieć, ale w pewnym momencie dociera do niego, że to świadome działanie ignorujące poważne uszkodzenia, których auto doznało 8 lutego. Rodzi się pytanie: czy wynika to z niekompetencji rzeczoznawców, a może to po prostu zalecenia, do których muszą się stosować pracownicy ubezpieczalni?

Dzień IV (15.02.18)

Oczywiście nie zgodziłam się na zaniżoną wycenę szkody. Wysłałam pismo do Generali ze skargą na sposób przeprowadzenia oględzin przez rzeczoznawcę. Poinformowałam również ubezpieczyciela, że oddaję samochód w ręce autoryzowanego serwisu Fiata, który naprawi auto bezgotówkowo.

Tego samego dnia laweta zabrała samochód do warsztatu. Z uwagi na bardzo mocno skręcone koła, sam załadunek auta trwał około godziny. W ASO złożyłam wszystkie niezbędne dokumenty i podpisałam cesję praw z odszkodowania.

Myślałam, że w końcu zakończy się sprawa nieudolnego prowadzenia likwidacji szkody przez Generali. Nic bardziej mylnego.

Dzień V (19.02.18)

Otrzymałam odpowiedź na złożoną przeze mnie skargę. Odpowiedział mi... sam zainteresowany, czyli rzeczoznawca. To chyba nie powinno tak wyglądać?

- W związku z tym, że odwołanie klientki dotyczyło w znacznej mierze merytorycznych aspektów wyceny - na pytanie odpowiedział rzeczoznawca. W większości przypadków odwołania klientów analizuje i odpowiada na nie, dedykowany do tego celu dział odwołań i reklamacji - wyjaśnia Justyna Szafraniec, rzecznik prasowy Generali.

Odpowiedź rzeczoznawcy na złożoną przez czytelniczkę reklamację. Odpowiedź rzeczoznawcy na złożoną przez czytelniczkę reklamację.
Problem w tym, że auto zostało kupione w polskim salonie i nigdy nie miało wymienianej przedniej szyby.

Dzień VI (20.02.18)

ASO wyceniło naprawę Fiata należącego do pani Ewy. Kosztorys został przekalkulowany przez ubezpieczyciela.

- Otrzymaliśmy kosztorys z warsztatu, wybranego przez klientkę. W związku z tym, że zakres naprawy znacznie różnił się od naszych wstępnych oględzin, zleciliśmy kolejne, aby potwierdzić związek przyczynowo-skutkowy dodatkowych uszkodzeń ze zdarzeniem - dodaje.
Pierwsza kalkulacja stworzona przez ASO i korekty naniesione przez Generali. Pierwsza kalkulacja stworzona przez ASO i korekty naniesione przez Generali.
Dzień VII (21.02.18)

Otrzymałam telefon z warszawskiej centrali ubezpieczyciela. Osoba dzwoniąca zadała krótkie pytanie: gdzie jest pani samochód? Odpowiedziałam, że w warsztacie, po czym momentalnie połączenie zostało przerwane. Próbowałam oddzwonić, ale przez cały czas numer był zajęty.

W godzinach wieczornych Centrum Pomocy Generali przysłało mi SMS-a z informacją, że następnego dnia muszę zwrócić samochód zastępczy.

Dzień VIII (22.02.18)

Tego dnia nastąpiła kulminacja. Festiwal nieudolności ubezpieczyciela trwał dalej. Wszystko zaczęło się z samego rana, kiedy zadzwoniłam do Generali w celu wyjaśnienia kwestii auta zastępczego. No i zaczęła się saga odsyłania od osoby do osoby, z działu do działu. I tak w kółko, milion telefonów, godziny "wiszenia" na linii i zero poczucia odpowiedzialności.

Napiszę w skrócie, streszczę cztery godziny telefonicznego użerania się z konsultantami Generali. Otóż ubezpieczyciel poinformował mnie, że nie dotarły do nich żadne dokumenty z warsztatu. Z kolei po kontakcie z ASO okazało się, że ich kosztorys na kwotę - uwaga - 6157 zł nie tylko został wysłany, ale Generali zdążyło już odesłać odpowiedź, w której uznane zostały wcześniej pominięte szkody (próg i opona), zakwestionowano jednak uszkodzenie układu kierowniczego. Poinformowano mnie, że warsztat odwiedzi rzeczoznawca... z Lublina, który wykona dodatkowe oględziny. Po kilku godzinach przekazano mi również informację, że mogę korzystać z samochodu zastępczego do zakończenia naprawy mojego auta. W końcu jakiś pozytyw.

Dzień IX (28.02.18)

W ASO pojawił się rzeczoznawca Generali, który dokonał dodatkowych oględzin pojazdu. Pracownik ubezpieczalni naniósł kolejne poprawki na kalkulację stworzoną przez serwis. Ubezpieczyciel podniósł kwotę naprawy z 4550 zł na 5410 zł. Do pełni szczęścia wciąż jednak brakuje, bo autoryzowany serwis Fiata postawił sprawę jasno: albo ubezpieczyciel zgodzi się na naszą kalkulację albo my nie naprawimy pani auta.

Rekalkulacja kosztorysu po kolejnych oględzinach w warsztacie. Rekalkulacja kosztorysu po kolejnych oględzinach w warsztacie.
Dzień X (06.03.18)

Po kilku dniach zażartych negocjacji na linii ASO - Generali, w końcu strony doszły do porozumienia. Ubezpieczalnia zgodziła się na nową, jeszcze wyższą kalkulację. Ostateczna kwota naprawy - 6371 zł. A przypomnijmy, że pierwotny kosztorys Generali opiewał na kwotę... 750 zł. Można? Można.

Finalna rekalkulacja. Finalna rekalkulacja.
Zastanawia mnie fakt, dlaczego tak bardzo różnią się kalkulacje ASO i ubezpieczalni?

- W tym konkretnym przypadku różnica wynika z zakresu uszkodzeń, jaki był możliwy do stwierdzenia podczas pierwszych oględzin i tym, co możliwe było do stwierdzenia w warunkach warsztatowych, po demontażu elementów zewnętrznych. Dodatkowo wyjaśniamy, że Generali proponuje zawsze możliwość naprawy pojazdu w swojej sieci naprawczej na zasadach rozliczenia bezgotówkowego. Ceny napraw w różnych warsztatach mogą się znacząco różnić, natomiast Generali gwarantuje możliwość naprawy we współpracującym warsztacie za kwotę zgodną z ostatecznym kosztorysem, wykonanym przez Generali. Jeżeli klient jest zainteresowany naprawą w innym warsztacie, może oczywiście tego dokonać również bezgotówkowo. Wówczas zakres naprawy i jego koszt jest uzgadniany między tym warsztatem a ubezpieczycielem, a po naprawie ubezpieczyciel opłaca fakturę wystawioną przez warsztat - zdradza Szafraniec.
I tak minął okrągły miesiąc od feralnego zdarzenia na ul. Żywieckiej. Wciąż nie mam swojego auta, jeżdżę samochodem zastępczym, ale na całe szczęście, chyba zmierzamy do finału sprawy.

Czego zabrakło w tej całej historii? Profesjonalizmu, a przede wszystkim zwyczajnej ludzkiej empatii. To smutne.

- Za ten czas oczekiwania klientki i niedogodności z tym związane, serdecznie przepraszamy. W tym czasie - w ramach ubezpieczenia OC - klientka użytkowała i nadal użytkuje auto zastępcze, które - mamy nadzieję - chociaż w części zniweluje niedogodności wynikające z unieruchomienia jej samochodu - zakończyła Justyna Szafraniec.
Nie wspomnę już o kobiecie, która spowodowała całe to zamieszanie. Konsekwencje? Straci zniżki i zapłaci mandat karny w wysokości 100 zł. To tyle. Jak jej problemy mają się do całej tej farsy, w którą zostałam uwikłana? Nijak.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że osób w podobnej do mojej sytuacji jest cała masa. Tym bardziej uważam, że trzeba takie tematy nagłaśniać. Niech w końcu ubezpieczalnie zaczną nas traktować poważnie.
Ewa

Co Cię gryzie - artykuł czytelnika to rubryka redagowana przez czytelników, zawierająca ich spostrzeżenia na temat otaczającej nas trójmiejskiej rzeczywistości. Wbrew nazwie nie wszystkie refleksje mają charakter narzekania. Jeśli coś cię gryzie opisz to i zobacz co inni myślą o sprawie. A my z radością nagrodzimy najciekawsze teksty biletami do kina lub na inne imprezy odbywające się w Trójmieście.

Opinie (282) ponad 10 zablokowanych

  • Dlatego trzeba się ubezpieczać w porządnych firmach , a nie w jakimś Generali. (5)

    Czasem warto zapłacić trochę więcej , niż łaszczyć się na 15 zł, na ubezpieczeniu. Docenicie to w sytuacji kryzysowej , kiedy ważne będzie bezproblemowe i szybkie załatwienie sprawy. Ta pani i tak miala wiele szczęścia, ze byli świadkowie wypadku, bo większość sprawcow ucieka jak szczury.

    • 3 5

    • piszesz od czapy, to OC i nie masz wplywu jako poszkodowany na wybor ubezpieczyciela (1)

      • 4 0

      • ja jako poszkodowany trafiłem na MTU i PZU

        ku mojemu zdziwieniu w MTU bardziej realnie zostały wycenione szkody, minusem było dodzwonienie się późnym wieczorem na infolinie żeby co kolwiek załatwić

        • 1 0

    • daj wykładnię "porządnej"

      • 2 1

    • Przeczytaj uważnie zanim oplujesz.

      Poszkodowana nie wybiera tu, tylko sprawca. A ten wybiera często najtańsze, dziadowskie. Dlatego jak widzę że ktoś ma polisę w "dziwnym" tu, to od razu wzywam policję, niech ma w prezencie mandacik.

      • 7 0

    • co da ubezpieczenie się w porządnej firmie gdy sprawca jest w g*wnianej ??

      • 7 1

  • No to co, nic tylko rysować, podpalać i urywać lusterka! Nawet jak jest monitoring to co z tego? Szkoda gadać, w jakich my durnych czasach żyjemy... nie dość że człowiek fortunę wyda na ubezpieczenia, zniżki za byle g* zabierają, to jeszcze problem kiedy faktycznie trzeba pieniądze z ubezpieczenia wypłacić i poszkodowany musi się łaskawie dopraszać. Szkoda gadać.

    • 2 0

  • Sprawczyni nie tylko straci zniżki!!

    Szanowna Pani poszkodowana, proszę zgłosić na policję ucieczkę z miejsca zdarzenia i poinformować o tym ubezpieczyciela! Wtedy chętniej wypłacą należne odszkodowanie, bo z tytułu regresu sprawca będzie musiał wszystko zwrócić co do grosza z własnej kieszeni!

    • 2 0

  • miałem tak samo

    kwota ubezpieczalni 550 zł, aso 4500 zł. 1,5 roku 2 sprawy w sądzie i wygrana. Najlepiej oddać auto do aso. Oni sami z nimi wywalczą swoje.

    • 2 1

  • Skąd ja to znam... (1)

    Miałam bardzo podobna sytuacje tylko z Compensa. Na A1 stary dziad zmieniał pas ruchu i trzasnal w mojego SUVa, przeoral mi całą prawa strone. Rzeczoznawca wycenil szkodę na 1278 zł. Nie przyjęłam wyceny a auto oddałam do serwisu na naprawę. Koszt końcowy naprawy 11675 zł i co ciekawe Compensa zapłaciła ale na akceptację nowego kosztorysu czekaliśmy 2 tygodnie. Autem zastępczym musiałam bujac się przez miesiac:-(

    • 5 0

    • Po co była ta wycena rzeczoznawcy? Zgaduję ... jakby dali 8000 zł, to za 2000 zł naprawiłbyś w stodole, a 6000 sobie przytulił.
      Kto nie zamierza kombinować od razu wstawia samochód do warsztatu.

      • 3 0

  • Wiecie ile Generali wydaje na reklamę???? Własnie za sprawą jednego pracownika.... (1)

    • 2 0

    • No, gadaj ile?

      • 2 1

  • PZU nie polecam (3)

    Wypadek z winy sprawcy.Zeby uniknąć kłopotów auto wstawione do serwisu PZU Miałki Szlak.Czas naprawy miał być 2 tygodnie wyniósł miesiąc.PZU zabrałon mi po 2 tygodniach auto zastępcze twierdząc ,że to nie ich wina,że auto jest nienaprawione.Podczas wypadku złamany kręgosłup ,nie chcą wypłacić odszkodowania bo wcześniej były zwyrodnienia i u lekarza ortopedy byłam dopiero po 5 dniach od wypadku.Trzeba mieć pieniądze na adwokatów i siłę żeby walczyć ale na przyszłość czegoś się nauczyłam i nie odpuszczę tak łatwo.To mój pierwszy wypadek po 30 latach jazdy za kółkiem i nie z mojej winy.PZU nie polecam

    • 7 2

    • (2)

      Patrzac na to co napisalas... Raczej jestem po stronie pzu. Poczytaj owu... De facto zatailas ze leczysz sie na kregoslup + dlaczego az po 5 dniach zglosilas sie do lekarza? Przez 5 dni moglo sie stac mnostwo innych rzeczy wylaczajacych ich odpowiedzialnosc. To tak jakby przysze ktos do ciebie z pretensja, ze tydzien temu wyrzucas smiec do zlego kontenera albk zaparkowalas na zlym miejscu.

      • 0 4

      • (1)

        kobieto z powodu wypadku miałam złamany kręgosłup a nie z powodu zwyrodnień które ma z wiekiem prawie kazdy .A czy mus że objawy wypadku muszą być od razu? ja byłam w takim szoku ,że chciałam jak najszybciej być w domu nawet nie pomyslałam o żadnym odszkodowaniu ,bardziej dziękowałam Bogu,że sprawcy nic się nie stało bo to młody chłopak a ja już nigdy bym nie wsiadła za kierownicę.A Twoje porównania są żałosne ale są odzwierciedleniem Twojego poziomu umysłowego

        • 5 0

        • Dziwne, dziwne. Po co człowiekowi ze złamanym kręgosłupem samochód zastępczy? Nie pojmuję.

          • 1 1

  • A od kiedy to sprawca kolizji może odmówić obecności policji??? (1)

    "Z racji na sporą liczbę świadków zdarzenia, pani postanowiła pozostawić za wycieraczką mojego auta kartkę z namiarem do siebie" Ewidentnie sprawczyni chciała uciec z miejsca zdarzenia, gdyby nie świadkowie, niechybnie zrobiłaby to.
    "Funkcjonariusz nalegał..." Ludzie, czy to jakiś żart? W tej sytuacji funkcjonariusz chyba nie jest od nalegania, tylko powinien wydać polecenie, a jak się nie stawi - postawić zarzut o utrudnianie czynności.
    A w tej sytuacji firma ubezpieczeniowa powinna wytoczyć sprawczyni proces o zwrot kosztów.

    • 35 1

    • I pewnie tak będzie. Generali zwróci się o zwrot kosztów do sprawczyni - ucieczka z miejsca kolizji. Sama kartka to za mało, trzeba się później zjawić po telefonie od poszkodowanego.

      • 2 0

  • Brawo za wytrwałość ! (15)

    • 505 3

    • Mi kiedyś za urwane oba koła i uszkodzenie zawieszenia oraz układu kierowniczego

      PZU przyznało 250 PLN.
      Dziś jak muszę coś załatwić z ubezpieczeniem od razu idę do prawnika specjalizującego się w ubezpieczeniach, inaczej szkoda czasu.
      Tylko jak ma być dobrze, skoro nawet o należne mi jak prezydentowi samolot pieniądze z urzędu marszałkowskiego musiałem dwa lata biegać po sądach?
      Sądy nie mogą działać sprawnie bo nagle obywatele mogliby się upomnieć o swoje prawa i każdy rząd by upadł.

      • 4 3

    • PZU TEŻ SYF (9)

      Ja mam takie same wałki z PZU

      • 22 5

      • kłamiesz (2)

        PZU jest najlepsze

        • 9 23

        • Generali to najwiekszy syf.

          Wielu pośredników sprzedających ubezpieczenia odradzało mi Generali. Teraz wiem dlaczego.

          • 11 0

        • Co nie znaczy że idealne.... też mają swoje za uszami. Ale to fakt, że jest o niebo lepiej niż w tanich ubezpieczalniach internetowych.

          • 7 7

      • Nie ma syfu nad generali!

        • 5 0

      • trzeba walczyć o swoje w PZU

        wycenili mi na 2100 a po naprawie bezgotowkowej zaplacili 9600:)

        • 8 1

      • (2)

        Mialem jakis czas temu komisje zlecona z PZU Lekarz nie badal mnie nawet trzech minut a na pytanie czy to sa standard PZU odpowiedzialo niejednoznacznie tak. Jezeli otrzymam od nich finalna odpowiedz moze rowniez zwroce sie o publikacje do Trojmiasto.pl

        • 4 3

        • PZU dawno powinnismy zlikwidować

          to relikt sowieckiej dominacji

          • 5 4

        • klasyk

          • 0 3

      • Zostałem poszkodowany przez człowieka ubezpieczonego w PZU - szkoda całkowita. Po jednych oględzinach i bodajże 7 dniach roboczych miałem kasę na koncie, która spokojnie pokryła straty. Tak więc złego słowa powiedzieć na PZU nie mogę.

        Ps. Sam tam się nie ubezpieczam na OC, bo na OC liczy się cena, szkody to tak jak w artykule problem poszkodowanego.

        • 6 2

    • (1)

      Bardzo dobrze, że Pani się nie poddała. Proponuję zmienić ubezpieczyciela na PZU w tym przypadku nie warto oszczędzać dotyczy to wszystkich kategorii ubezpieczeń! I zdaje sobie sprawę, że ktoś może nie być zadowolony z PZU bo także mają swoje kruczki czy wykorzystują politykę odszkodowania bezspornego ale i tak najwięcej można na nich polegać i jeśli ktoś ma tylko głowę na karku nie powinien mieć problemu z ewentualną likwidacją.

      • 3 10

      • Widać, że nie wiesz o czym piszesz

        • 2 3

    • Do Pani, która tak pięknie to wszystko opisała...

      Gratuluję kwiecistego języka, którym uraczyła Pani czytelników. Jednak na zdjęciu całego Pani samochodu, widać jaki to kilkunastocentymetrowy krawężnik.... Jeśli wszystkie "fakty" opisała Pani równie precyzyjnie to ten artykuł jest naprawdę wiarygodny i godny Naszej uwagi. Szczerze polecam!

      • 2 10

    • Pani bije pianę ale tak to wszytko wygląda i jest to "normalna" procedura u każdego ubezpieczyciela wygląda to tak samo. Jak chce się mieć auto naprawione to daje się do ASO bezgotówkowo, kasy do ręki to żadna ubezpieczalnia nie wypłaci w takiej kwocie jak wyjdzie naprawa w ASO

      • 3 11

  • Szkoda że ten agent z ubezpieczenia nie był z San escobar było by bliżej a nie z Lublina

    • 4 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Bezpłatne badania dla kierowców zawodowych (1 opinia)

(1 opinia)
badania

Premiera MINI Cooper F66

Premiera MINI Cooper F66

Sprawdź się

Sprawdź się

Jakie zwierzę widnieje w herbie Peugeota?

 

Najczęściej czytane