- 1 Paraliż drogowy na północy Gdyni (172 opinie)
- 2 Milion zł na projekt remontu trzech ulic (98 opinii)
- 3 Ten kierowca musi kochać Jezusa (127 opinii)
- 4 Pomorskie Targi Autokosmetyki po raz drugi (15 opinii)
- 5 "Popis" tego kierowcy to kiepska reklama dla marki BMW (253 opinie)
- 6 Po co kolejny remont na autostradzie? (84 opinie)
Ulice zamieniają się w rwące potoki: jechać czy nie jechać?
Podczas środowej nawałnicy wiele gdańskich ulic zamieniło się w rwące potoki. W niektórych miejscach woda sięgała po pas. Zalane ulice raczej nie zrobiły większego wrażenia na kierowcach, którzy powolnym tempem kontynuowali wodną jazdę. W tym artykule radzimy, jak zachować się w takich sytuacjach.
Intensywne ulewy, które w ciągu kilkunastu minut zamieniają ulice w rzeki, a do tego siejące spustoszenie gwałtowne wichury i gradobicia - to niestety coraz częstszy obrazek, który obserwujemy w Trójmieście, głównie w Gdańsku. Co gorsze, nie zapowiada się, aby coś w tym temacie się poprawiło.
W zasadzie za każdym razem po podtopieniu ulic kilkunastu, a może kilkudziesięciu właścicieli aut ma spory problem w postaci zalanego samochodu. Co zrobić, żeby uniknąć zbędnego wydatku na naprawę auta?
W wodzie tylko ślimacze tempo
Jeśli już zdecydujecie się jechać rwącym potokiem, przede wszystkim róbcie to stosunkowo wolno i ostrożnie.
- Jeżeli woda na ulicy sięga do połowy koła - można pomału jechać. Jeśli jest powyżej tego poziomu, należy się zatrzymać w bezpiecznym miejscu i przeczekać ulewę. Dalsza jazda grozi uszkodzeniem samochodu. Zalecana prędkość to około 20-30 km/h. Starajmy się jechać bliżej osi jezdni. W ten sposób zminimalizujemy ryzyko wjechania w którąś z ukrytych dziur - tłumaczy Maciej Marszał, mistrz serwisu Volvo Drywa w Gdyni.
- Poziom wody można stwierdzić obserwując pojazdy jadące z naprzeciwka, dokąd sięga woda w odniesieniu do koła pojazdu. Jeśli woda zakrywa oponę w dolnej części oznacza to poziom około 10 cm - wyjaśnia Tomasz Gawłas, szef serwisu BMG Goworowski Mercedes-Benz.
- Po rozlewisku najlepiej poruszać się na pierwszym biegu ze stałą, niską prędkością i większymi obrotami. Należy za wszelką cenę unikać zalania układu wydechowego, które może spowodować zadławienie silnika, a w konsekwencji jego zgaśnięcie. Powolna jazda za bardzo nie wzbudza nurtu wody, który z kolei może doprowadzić do zalania komory silnika - dodaje Aleksander Brzeziński, dyrektor operacyjny Grupy JD Kulej.
Ulewa w Gdańsku. Filmy czytelników w jednym klipie
Auto stanęło - nie próbuj odpalać silnika
Co zrobić, gdy auto nagle się zatrzyma? W żadnym przypadku nie próbujmy ponownie uruchamiać silnika w zalanym samochodzie. Grozi to kapitalnym remontem i dużymi wydatkami.
- To niestety podstawowy błąd, który popełnia sporo kierowców. Niewykluczone, że samochód stanął, bo uszkodzona została "tylko" elektronika. Próby uruchomienia silnika mogą skutkować zatarciem jednostki, a w konsekwencji o wiele wyższymi kosztami naprawy. W większości przypadków, gdy silnik zaciągnie wodę, to nadaje się do wymiany - zdradza Marszał.
Jeśli nie jesteście pewni, czy uruchomienie silnika jest bezpieczne - wstrzymajcie się i odholujcie pojazd do warsztatu samochodowego.
- Zaciągnięcie wody przez silnik kończy się najczęściej bardzo poważną awarią silnika. Woda w odróżnieniu do powietrza nie jest ściśliwa, tłok w trakcie suwu sprężania uderza w taflę wody i dochodzi do skrzywienia korbowodu. Przy dużym uderzeniu może nawet dojść do uszkodzenia bloku silnika - dodaje Gawłas.
Ważne, aby po unieruchomieniu auta odłączyć akumulator, który mógł doprowadzić do zwarcia instalacji elektrycznej. Lista elementów narażonych na defekt po zalaniu auta jest bardzo długa, a to, w jakim stopniu samochód zostanie uszkodzony zależy od wielu czynników. Bardzo duże znaczenie ma to, jak długo auto stało w wodzie i czy miało przez ten czas uruchomiony silnik. Ważne jest również to, czy zalany został leciwy pojazd o prostej konstrukcji, czy nowsze auto od kół po dach nafaszerowane elektroniką.
- Jeżeli auto stało zanurzone całkowicie w wodzie przez klika godzin, to szanse na jego uratowanie są znikome. Układy elektroniczne, kalkulatory sterujące silnikiem, instalacja elektryczna, no i przede wszystkim silnik - to elementy najbardziej narażone na uszkodzenia. Woda do silnika najczęściej dostaje się przez filtr powietrza, który znajduje się w przedniej części auta. Na usterkę narażona jest także skrzynia biegów - dodaje Brzeziński.
Nierzadko poziom wody jest tak wysoki, że ta przedostaje się do kabiny auta. Jedynie szybka "reanimacja" w postaci suszenia i prania wnętrza pozwoli na odratowanie tapicerki. Niestety, bywa tak, że trzeba wymienić tapicerkę na nową.
Czytaj także: Jak rozpoznać auto po powodzi?
Naprawa może się nie opłacać
I tak źle, i tak niedobrze. Spustoszenie w starszych autach może być tak duże i na tyle kosztowne, że zwyczajnie nie będzie opłacać się ich naprawiać. A z kolei w nowszych, zdecydowanie bardziej zaawansowanych technologicznie samochodach może to być po prostu niemożliwe.
- W nowych autach - w zależności od zakresu uszkodzeń - naprawa pojazdu może sięgać nawet kilkudziesięciu tys. zł. Wiąże się to np. z kosztami rozbiórki pojazdu praktycznie do gołej blachy, wymiany kalkulatorów sterujących silnikiem, remontu skrzyni biegów czy silnika. Niektóre sterowniki silnika kosztują około 4-6 tys. zł. Remont silnika - w zależności od stopnia uszkodzeń - to koszt nawet 10-20 tys. zł. Do tego dochodzi robocizna, czyli demontaż całego wnętrza pojazdu, aby dostać się do instalacji elektrycznej oraz osuszanie jego wnętrza - zakończył Aleksander Brzezinski.
Czytaj także: Auto uszkodzone po wichurze, powodzi czy gradobiciu. Jak walczyć o odszkodowanie?
Miejsca
Opinie (93)
-
2018-08-03 09:16
Range Roverek
RR ma głębokość brodzenia 90cm i to po wyjechaniu z fabryki, bez dodatkowych chrap, a plebs niech sobie zamacza do połowy kola
- 0 0
-
2018-08-03 09:28
dlatego kupuję tylko nowe
ludzie pojęcia nie mają o prowadzeniu samochodu. Wody po reflektory a ci niczym amfibią prują. Najlepsi są właściciele wszelkich suvów, myślący, że mają terenówkę ze snorkelem przy dachu... Potem oczywiście taki agent nie zezłomuje tego trupa, tylko uszykuje pod sprzedaż
- 3 0
-
2018-08-03 09:29
Jechać!!!
- 3 0
-
2018-08-03 09:29
cdn
Wątek dobry do kontynuowania . pomijając liczne wypowiedzi o sugestiach dodał bym jeszcze kilka porad jak samemu doprowadzić auto do stanu z przed zalania . suszenie , czyszczenie itd . na pewno wielu czytelników chętnie by poczytało .
- 1 1
-
2018-08-03 09:31
Do Polski masowo sprowadzało sie auta po powodziowe bo były bardzo tanie potem je sprzedawali jako nówka sztuka:)
Niemiec płakał jak oddawał jeździł tylko do Kościoła :)
- 0 0
-
2018-08-03 19:51
Ulewa??
Na Przymorzu popadalo 5 minut a po 20 nie było śladu że w ogóle padało. Centrum Gdańska zawsze zalane dlatego też wybrałem peryferia/obrzeża... Tu nie ma powodzi i stanów kryzysowych.
- 1 0
-
2018-08-04 09:59
można pomału jechać
jo jo, ino pomalu
- 0 0
-
2018-08-06 22:32
Hehehe
No niestety po takiej rzece to nie ma co, będzie dramat u mechanika. Ja mam jeden zaufany warsztat RING z Gdańska - chłopaki mówili swego czasu, że tyle amfibii naprawiali że szkoda gadać hahaha
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.