- 1 Nie było ofert na przebudowę Świętojańskiej (166 opinii)
- 2 Nietypowy remont ulicy. Prace w nocy i weekendy (45 opinii)
- 3 Rowerzyści dostali drogę, której nie chcą (415 opinii)
- 4 Wrak nie do usunięcia przez biurokrację (216 opinii)
- 5 Wypadki TIR-ów i wojskowej ciężarówki (60 opinii)
- 6 Maj pełen prac drogowych w Gdyni (104 opinie)
Za telegram do Monako nie zapłacili. Tak organizowano Rajd Monte Carlo w Gdańsku
Być może nie tylko pasjonaci motoryzacji pamiętają, że słynny Rajd Monte Carlo miał swój gdański epizod w 1966 r. Była to jedna z najważniejszych, a zarazem najbardziej kontrowersyjnych edycji tej słynnej imprezy. Na podstawie dokumentów z archiwum Automobilklubu Morskiego udało się odtworzyć trasę, szczegóły przygotowań oraz organizacyjne pobytu w Gdańsku rajdowej kolumny podążającej do Monte Carlo.
Rajd Monte Carlo, którego pierwszą edycję zorganizował w 1911 r. książę Monako Albert I, to najstarsza na świecie impreza o takim charakterze rozgrywana cyklicznie. W ponad 110-letniej historii RMC jest wiele kart zapisanych przez polskich zawodników, jeszcze przed wojną przez Polskę przejeżdżali zawodnicy uczestniczący w zjazdach gwiaździstych startujących z Tallina.
To właśnie z tego miasta ruszyła polska załoga najbardziej znanego przedwojennego występu w 1935 r. W 14. edycji Rajdu wzięła udział załoga w składzie: Łubieński, Rychter, Mazurek, Wędrychowski w luksusowym ośmiocylindrowym packardzie. Ekipa złożona z popularnego arystokraty, profesjonalnych mistrzów kierownicy i inżyniera lotniczego zajęła czwarte miejsce w konkursie elegancji, nie zdobyła jednak czołowego miejsca w klasyfikacji generalnej.
Mieli jechać na skodach, więc zrezygnowali
Pierwszy powojenny RMC został rozegrany w Monaco 24-30 stycznia 1949 r. Do udziału w nim przygotowywał się także polski team z Witoldem Rychterem i Mazurkiem na czele. Było to możliwe dzięki wznowieniu w 1945 r. przez prezesa Automobilklubu Polskiego Janusza Regulskiego relacji ze światową federacją klubów automobilowych Fédération Internationale de l'Automobile (FIA). Sportowcy dostali od władz zgodę na udział w rajdzie, jednak zamiast obiecanych chevroletów fleetmaster nakazano im jechać w czeskich skodach 1100, zupełnie nienadających się do tej imprezy. Z tego powodu start nie doszedł do skutku.
Polska rzeczywistość motoryzacyjna różniła się wówczas zupełnie od tej przedwojennej. Podczas wojny całkowitemu zniszczeniu uległ dopiero co zbudowany polski przemysł motoryzacyjny. W 1949 r. na drogach PRL-u poruszało się zaledwie 29 tys. samochodów, które pozostały po wojnie na terenie kraju lub pochodziły z darów agendy ONZ - UNRRY (United Nations Relief and Rehabilitation Administration).
Automobilkluby wznawiają działalność
Powoli, ale jednak sytuacja się poprawiała. W 1957 r. sprzedano osobom prywatnym ok. 6 tys. samochodów, a w 1958 r. około 10 tys. W roku 1959 planowano zaś zasilić rynek indywidualny 15 tys. pojazdów.
To wszystko sprawiało, że w reaktywowanych automobilklubach w całym kraju szybko powiększały się szeregi członków. Podobnie było w Automobilklubie Morskim, reaktywowanym w czerwcu 1957 r., będącym sukcesorem przedwojennego Gdyńskiego Automobilklubu - Oddział Morski Automobilklubu Polski.
Pierwsza wizyta rajdowców w Gdyni
Dwa lata później Automobilklub Warszawski wraz z PZM zlecił Automobilklubowi Morskiemu organizację trójmiejskiego PKC Rajdu Monte Carlo. Tuż po północy z 18 na 19 stycznia 1959 r. na skwer Kościuszki w Gdyni dotarła francuska załoga Behre, Nathan, Hebert w citroenie.
Po pierwszym etapie wszystkie 22 załogi zameldowały się w Gdyni bez punktów karnych, choć nie obyło się bez przygód. Załodze niemieckiej drogę zajechał rowerzysta, a na PKC przed przyjazdem ekip zepsuł się specjalny zegar pomiaru czasu z reklamą Baltony.
19 stycznia 1960 r. zawodnicy startujący w RMC pojawili się w Trójmieście po raz drugi. Na PKC przyjechało tym razem 18 załóg, w tym 5 polskich.
W kolejnych latach załogi biorące udział w RMC także docierały do Gdyni.
Gdański punkt kontroli czasu na trasie 35. Rajdu Monte Carlo
Uczestnicy rajdu z 1966 r. mieli ponownie odwiedzić Trójmiasto. Tym razem Automobilklub Morski miał się przygotować na przyjęcie na PKC w Gdańsku 35 samochodów 14 stycznia.
W zleceniu wyszczególniono, że należy uwzględnić koszty dekoracji i doświetlenia PKC, jego zabezpieczenie i urządzenie oraz "radiofonizację". Dodatkowo zlecono organizację lekkiego posiłku dla 70 osób, na który miały się składać: kanapka, ciasteczka, woda sodowa, kawa i herbata.
Lokalizację PKC określono następująco: Gdańsk Długi Rynek.
Prezes Automobilklubu Morskiego inżynier Karol Rzeszut oszacował koszty na 4760 zł. Najdroższymi wydatkami były posiłki - 2100 zł i urządzenie oraz zabezpieczenie PKC - 1000 zł. Technika i transparent, a także oznakowanie dojazdu miały kosztować razem 1200 zł, a delegacje sprawdzające trasę - 160 zł.
Trasę rajdu wyznaczono następująco: z drogi krajowej z Tczewa przez Pruszcz Gdański kierowano samochody na stację benzynową na placu Zebrań Ludowych, ponieważ dysponowała ona benzyną Eurosuper przystosowaną do napędzania silników o wyższym stopniu sprężania. Następnie przez Wały Jagiellońskie, Podwale Przedmiejskie i Chmielną auta miały wjechać na Długi Targ.
W drodze powrotnej samochody miały jechać Chmielną, Podwalem Przedmiejskim na ówczesną Jedności Robotniczej (dziś to Trakt św. Wojciecha), ponownie w stronę Pruszcza Gdańskiego i dalej Tczewa, gdzie uczestnicy skręcali na Chojnice/Człuchów, a następnie do Poznania, w którym mieli się zameldować już ok. 7:30.
6 stycznia 1966 r. "Wieczór Wybrzeża" zapowiedział przyjazd na Długi Targ 18 samochodów, w tym 4 polskich, 5 niemieckich, po 2 z Austrii, Wielkiej Brytanii oraz Włoch oraz po 1 z Luksemburga, Francji i Holandii.
Spodziewano się, że pierwsze samochody przyjadą do Gdańska ok. godz. 21:30, a wyjadą o 22:56.
Zegar pożyczony z Gdyni, transparent z poprzedniego roku, a koszta i tak rosły
Zdecydowano się na ustawienie na Długim Targu znaku "zakaz parkowania", ponieważ wówczas jeszcze dopuszczony był tam ruch drogowy.
Zegar czasowy pożyczono, jak co roku, z zakładu zegarmistrza Józefa Kliksa przy ul. Portowej w Gdyni. Zamiast nowego transparentu użyto ten wykonany rok wcześniej. Flagi państwowe pożyczono od Miejskiej Rady Narodowej w Gdańsku i Grand Hotelu w Sopocie.
Za organizację przestrzeni dla mediów odpowiadał znany trójmiejski dziennikarz radiowy Jerzy Gebert.
Ustanowiono dyżury przy rajdowym telefonie zlokalizowanym w Hotelu Jantar (dziś to hotel Radisson Blu) na Długim Targu.
Zorganizowano ekipę tłumaczy posługującą się językami: angielskim, francuskim, niemieckim, włoskim.
Wobec coraz wyższych kosztów organizacji PKC poważnym problemem dla działaczy Automobilklubu Morskiego było obcięcie o połowę dotacji - z postulowanych 4700 otrzymali tylko 2200 zł. Z tego powodu zarząd automobilklubu wnioskował o dodanie do budżetu wydarzenia przynajmniej 500 zł.
Do Gdańska pierwsi dojechali Polacy
Ze zgłoszonych 19 załóg 14 stycznia 1966 r. ostatecznie wystartowało z Warszawy 15. Na trasie do Gdańska kierowcy zmagali się ze śnieżycą i silnym bocznym wiatrem. Mimo to na kilka minut przed przewidywanym czasem na Długim Targu pojawiła się pierwsza załoga: Sobiesław Zasada i Adam Wędrychowski prowadzący brytyjski rover 2000. Kilkanaście minut po nich na PKC zameldowali się Stanisław Stolarski i Longin Bielak jadący renault .
Mimo później pory trasa dojazdu do PKC oraz sam punkt były otoczone przez tłumy gdańszczan dopingujących każdy pojawiający się samochód. Uwagę widzów przykuł Paddy Hopkirk z Irlandii, który w 1964 r. na BMC mini wygrał w klasyfikacji generalnej RMC. Kierowca w drodze na posiłek oglądał odbudowywane kamienice Długiego Targu i wyrażał zdumienie, że jeszcze niedawno wszystkie były zniszczone.
Jedyne, co zawiodło, to oświetlenie. Jak donosiły media, zawinił Wydział Gospodarki Komunalnej gdańskiego magistratu, który mimo wcześniejszych uzgodnień nie oświetlił odpowiednio Targu Węglowego, gdzie znajdował się park maszyn.
Budżet przekroczono, ale impreza okazała się sukcesem
Z rozliczenia, które przedstawiono 25 stycznia Automobilklubowi Warszawskiemu, wynika, że całościowy koszt organizacji PKC z 14 stycznia 1966 r. w Gdańsku wyniósł 2437,10 zł. Budżet przekroczono o 237 zł, o których uzupełnienie AKM poprosił zleceniodawcę z Warszawy.
Najwięcej pieniędzy wydano na paliwo do pojazdów zawodników - 506,40 zł. Koszty delegacji sędziowskich i kilometrówek wyniosły 484 zł, a posiłki - 445,70 zł.
Wśród pomniejszych kwot bardzo ciekawą pozycją, która nie została wzięta pod uwagę w preliminarzu, jest telegram do Monte Carlo i rozmowy z Warszawą, które kosztowały 111,30 zł.
Dla Automobilklubu Morskiego organizacja punktu kontroli czasu RMC była jedyną w czasach PRL-u, oprócz udziału Andrzeja Szulca w Rajdzie Acropolis 1972 i Rajdzie Monte Carlo 1973, okazją do zapisania się w historii światowego sportu motorowego
Wielkie kontrowersje zakończone wyrokiem sądu
Polski etap 35. RMC 1966 zakończył się z sukcesem i bez przeszkód. Jednak 16 stycznia na ostatnim etapie dojazdu, zaledwie 250 km od Monte Carlo, wydarzył się śmiertelny wypadek, w którym zginęło dwóch zawodników jadących z Lizbony - José-Luis Pampyn i Rafael Taravilla.
Samochody, które dotarły do Monte Carlo i zmieściły się w limitach czasowych, wystartowały we wspólnej próbie sportowej. Wyłoniono z niej zawodników, którzy zmierzyli się w próbach górskich. Zarówno próbę, jak i odcinki specjalne wygrały załogi BMC mini (trzy pierwsze miejsca), które triumfowało w Rajdzie Monte Carlo od 1964 r.
Kolejne zwycięstwo mini było niewygodne dla organizatorów, którzy obawiali się spadku atrakcyjności rajdu. Poprosili zatem komisarzy sportowych, aby bardzo dokładnie przyjrzeli się zwycięskim pojazdom. Komisarze policzyli wszystkie zęby na zębatkach w skrzyni biegów, zdjęli opony z kół i zważyli koła, a następnie osobno zważyli opony. Wreszcie przeprowadzili oględziny świateł. W efekcie wszystkie trzy zwycięskie mini oraz czwartego lotusa cortinę zdyskwalifikowano za nieregulaminowe żarówki reflektorów, używane tylko na odcinkach specjalnych.
W ten sposób rajd wygrał Pauli Toivonen jadący citroenem DS 21, zgodnie z oczekiwaniami większości francuskojęzycznych kibiców.
Werdykt komisarzy technicznych i komisji sędziowskiej wzbudził kontrowersje i protesty, a sprawa trafiła do sądu. Ten po latach przyznał rację ekipom BMC, choć wyników rajdu ostatecznie nigdy nie formalnie nie poprawiono.
Artykuł jest skróconą wersją tekstu pt. Trójmiejski epizod Rajdu Monte Carlo 1966, który pierwotnie ukazał się w "Roczniku Gdańskim", tom 82 w 2022 r. "Rocznik Gdański" jest polskim czasopismem naukowym wydawanym od 1927 roku, najpierw przez Towarzystwo Przyjaciół Nauki i Sztuki w Gdańsku, a od 1956 roku przez Gdańskie Towarzystwo Naukowe. W 2019 roku, na podstawie porozumienia, wydawcą "Rocznika Gdańskiego" został Wydział Nauk Społecznych UG.
O autorze
Bartosz Gondek
Historyk, dziennikarz, kierownik Domu Wiedemanna w Pruszczu Gdańskim
Opinie wybrane
-
2024-04-27 21:54
Monte Carlo z Gdyni (2)
Pamiętam jeden z odcinków rajdu zaczynał się
w Gdyni koło bulwaru przy ulicy wtedy Czołgistów
dzisiaj Piłsudskiego.
Jechali wtedy kierowcy w stronę Szczecina ulica
dzisiaj Morską
Widziałem ich z okna domu koło mleczarni
Kosakowo. To były lata końcówka 60 lub już 70.- 21 3
-
2024-04-28 10:44
Też tam byłem, miałem 10 lat i na parkingu bulwaru podziwiałem samochody. Śniadanie jedli w Domu Marynarza a ja zbierałem autografy kierowców. Mam je do dzisiaj. Piękne wspomnienia.
- 1 0
-
2024-04-28 10:01
to co mówisz to raczej był Rajd Polski
Startował też załogi zagraniczne, to mogło się pomylić :)
- 0 0
-
2024-04-27 21:23
Bardzo dziękuję za ciekawy artykuł panie Bartoszu. Mam nadzieję na więcej Pana tekstów o tematyce motoryzacyjnej na Trójmiasto.pl
- 28 1
-
2024-04-27 20:09
Rajd (3)
Byłem tam wtedy.Miałem 17 lat.Cóż to była za sensacja, zobaczyć tyle wspaniałych aut!Mimo dużego zimna tłumy wypełniły Długi Targ.
A Podwale Przedmiejskie to wówczas była Aleja Leningradzka!!!- 35 2
-
2024-04-28 08:38
(1)
To wówczas była trasa W-Z. Wschód-Zachód.
A obok cukiernia Wuzetka, która funkcjonuje do dziś i od zawsze sprzedaje biało-czerwone ciastka wuzetki z czerwoną galaretką na wierzchu.- 1 3
-
2024-04-28 14:49
ciastka
w-zetki są biało ciemnobrązowe
- 2 0
-
2024-04-27 23:14
A Podwale Przedmiejskie to wówczas była Aleja Leningradzka!!!
Ale pis przegrał i już ta nazwa nie wròci
- 7 13
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.