Najpierw wymusiła na rondzie pierwszeństwo na innym kierowcy, a następnie jechała przed nim "wężykiem", co chwilę wjeżdżając na chodnik. Mężczyzna zajechał drogę kierującej citroenem 37-latce i wyciągnął jej kluczyki ze stacyjki. Okazało się, że mieszkanka Gdańska miała w organizmie aż 3,4 promila alkoholu.
Zdarza ci się upić do nieprzytomności?
Oficjalny rekord Polski to zresztą 14,8 promila. Tyle miał Tadeusz S., który w 1995 r. pod Wrocławiem wsiadł pijany do samochodu i spowodował poważny wypadek. Badano go aż pięciokrotnie, bo początkowo i policjanci, i lekarze nie dawali wiary wynikom. Za każdym razem wynik był podobny. Co ciekawe, mężczyzna przeżył. Choć tylko kilkanaście dni, bo niespełna dwa tygodnie po wypadku zmarł - na skutek odniesionych ran.
Rekord "nieoficjalny" jest jeszcze bardziej okazały. W 2012 r. pod Ostrołęką pijany kierowca wjechał pod ciężarówkę. Zginął na miejscu. Z ran nieboszczyka pobrano krew do badania. Wynik to 22,3 promila. W tym przypadku policjanci przyznają jednak, że mogło dojść do zanieczyszczenia próbki.
Wymusiła pierwszeństwo i kilka razy wjechała na chodnik
W porównaniu do tych "osiągnięć" 3,4 promila 37-latki z Gdańska brzmi niewinnie. Należy jednak pamiętać, że jest to stężenie, które u większości ludzi powoduje już śpiączkę alkoholową. Tymczasem zatrzymana w Sopocie kobieta stała o własnych nogach, gdy na miejsce przyjechali policjanci, aby ją przesłuchać i zbadać.
Wcześniej jej obywatelskiego zatrzymania dokonał 54-letni kierowca z Sopotu. To na nim kobieta najpierw wymusiła pierwszeństwo na rondzie, a później, jadąc ul. Armii Krajowej
- 54-latek, podejrzewając, że kierująca jest nietrzeźwa, zajechał jej drogę, podbiegł do auta i wyciągnął kluczyki. Od razu też wyczuł silną woń alkoholu, po czym poprosił przechodnia o pomoc w ujęciu kobiety, która próbowała odejść z miejsca. 54-latek od razu zadzwonił także na numer alarmowy 112 - mówi Lucyna Rekowska z Komendy Miejskiej Policji w Sopocie.
37-latkę zatrzymano w weekend. Zdążyła już wytrzeźwieć i usłyszeć zarzuty.