• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Bezpłatnie czyli płatnie?

Stanisław Olgierd
10 lutego 2005 (artykuł sprzed 19 lat) 
Czasem coś znajdę takiego w prasie, która poniewiera się po domu tu i ówdzie (a ze względu na upływ czasu dawno powinna wylądować w koszu), że zaczyna mnie skręcać, gnębić, dusić - no i znowu nie muszę szukać tematu do felietonu, sam się pojawia.

Otóż, by wtrącić swoje trzy grosze do tematyki autostradowej, która znikła nawet z dowcipów, bo już nie śmieszno, a straszno - musiałem trafić na list, opublikowany w Gazecie Wyborczej dawno temu, bo 16 grudnia 2004 r. Data nie ma tu akurat nic do rzeczy, bo list ów byłby aktualny i przed rokiem, i pięć lat temu, a i - niestety - za dziesięć lat też. Ponieważ autostrad w Polsce jak nie było, tak nie ma i nie będzie. Owszem, o autostradach pewnie jeszcze usłyszymy (i obejrzymy w TV) przy okazji powołania Komisji Śledczej ds. Afery Autostradowej, ale zanim to nastąpi, warto się rozweselić przypomnieniem argumentów, przytaczanych w liście przez jego autora. Autorem zaś jest prof. dr hab. Włodzimierz Rydzykowski z Uniwersytetu Gdańskiego z Katedry Polityki Transportowej (musi to być przy okazji wesoły człowiek, mając do czynienia na co dzień z kolejnymi odsłonami różnych dowcipnych posunięć różnych polityków mieszających w autostradach).

Autor najpierw zaprzecza, by za autostradami stały jakieś siły nieczyste, jak według niego uważa wielu czytelników gazety. "Błąd tkwi w samym założeniu poczynionym na początku lat 90., że autostrady w Polsce budowane będą w systemie koncesyjnym. Czyli, że konsorcjum wyłonione w przetargu, za pożyczone pieniądze wybuduje autostradę płatną, a po czasie określonym w koncesji zwróci autostradę państwu."
Zdaje się, że w tym błędzie tkwimy jakieś dziesięć lat, więc co mamy sądzić o nauce, która dopiero teraz ów błąd zauważa? Trochę jakby spóźniona. No, ale najważniejsze - że słuszna.

"Przeprowadzone stadia ruchu (...) dowiodły, że konsorcja wyłonione do budowy (...) autostrad nie będą w stanie spłacić kredytu z dochodów z eksploatacji autostrady w przewidywanym okresie" Niemniej, jak przypomina profesor, banki pieniądze dadzą, bo za kredyty poręczy państwo. Potem konsorcja nie będą w stanie owych pieniędzy bankom zwrócić (o czym już teraz i jeszcze dawniej wiadomo było), więc pozostanie gwarant, czyli ja i jeszcze ze trzydzieści milionów tak samo nabitych w butelkę jak ja, którzy zostaną zmuszeni, by jako udziałowcy owego państwa pożyczkę zwrócić. Dołożą mi jeszcze z jeden-drugi podatek, rąbną akcyzą, w najgorszym razie każą nakleić jakąś winietę albo podniosą z dnia na dzień cenę paliwa o kilkadziesiąt procent - i sprawa załatwiona.

Śliczne i niewątpliwie słuszne jest rozwinięcie tezy o stosunkach konsorcjum - państwo, więc je tu przytoczę w całości.
"Powstają autostrady, na których nie ma ruchu. Koncesjonariusz jest zadowolony, gdyż mały ruch oznacza mniejsze zniszczenie autostrad i mniejsze koszty ich naprawy, a zwrot nakładów i tak ma zagwarantowany. Zapłaci skarb państwa, czyli my wszyscy, bez względu na to, czy autostradami jeździmy, czy nie".

No dobrze - zapytamy. Tyle wie każdy bez mała, kto omija drogie odcinki istniejących już autostrad ze względu na wysokie ceny przejazdu. Co jednak ma do zaproponowania bądź co bądź profesor od polityki transportowej? Poniżej propozycja.
"Koncesjonariusz buduje autostradę, po której przejazd dla użytkowników jest bezpłatny. Za przejazd każdego pojazdu państwo płaci koncesjonariuszowi określoną stawkę. Zalety takiego rozwiązania są takie, że koncesjonariuszowi zależy na szybkim uruchomieniu autostrady i pozyskaniu jak największego ruchu. Ponieważ przejazd jest bezpłatny, ruch się natychmiast przenosi, a państwo nie wykłada pieniędzy na budowę autostrad"

Rzeczywiście, rozwiązanie jest dramatycznie przełomowe. Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem, ale propozycja jest następująca: państwo nie płaci z góry, niczego nie gwarantuje bankom udzielającym kredytów na budowę autostrady - ale takiej gwarancji udziela bezpośrednio budowniczym autostrad: "zapłacimy, gwarantujemy, za każdy pojazd, który przejedzie nowa autostradą, ustaloną z góry stawkę"
Prawda, jakie proste?

Jako kierowca z chęcią pojadę darmową autostradą. I parę milionów innych kierowców też. Tylko gorzej, gdy - już jako podatnicy - będziemy musieli za ów przejazd zapłacić w postaci nowego podatku, winiety, wyższej ceny paliwa itp. itd. Przecież te pieniądze na opłacenie przejazdów milionów samochodów budowniczym autostrady trzeba jakoś zorganizować,

Niestety, w tej dziedzinie nie mam dobrych wiadomości. Autor cytowanych tu słów i przełomowych odkryć póki co zataił, gdzie widzi źródło owych pieniędzy, jakie państwu przyjdzie płacić konsorcjom za nasze darmowe przejazdy.

No i co, zrzedła mina tym wszystkim, którzy chcieli sobie "po europejsku" pojeździć nowymi autostradami? Mnie nie - moja kochana babcia zdążyła mnie dawno temu nauczyć, że tak naprawdę za darmo nic nie ma. Jeśli wmawiają ci, że dostajesz coś za darmo - dobrze się rozejrzyj. I trzymaj ręce w kieszeni, by nikt się do twoich pieniędzy nie dobrał.

www.motoryzacja.com.plStanisław Olgierd

Opinie (2)

  • Nie, no nie przesadzajmy

    Pieniądze na budowę autostrad nie wezmą się z niczego, nie rozumiem, dlaczego autor z takim zdziwieniem zauważa fakt, że 'nie ma nic za darmo'?

    Ilość pieniędzy z opłat, podatków i akcyz, ściąganych z kierowców (i wszystkich innych podatników, ponoszących koszty transportu) w zupełności by wystarczyła na dynamiczną budowę autostrad. Niestety, kasa ta idzie na zupełnie coś innego i dopóki ktoś nie zrobi z tym porządku, to nic się nie zmieni i rzeczywiście trzeba bardzo uważać, żeby w międzyczasie nie dorzucono nam kolejnych opłat "tym razem już naprawdę przeznaczonych na autostrady".

    A oczywiście nic się nie zmieni do momentu, w którym ktoś publicznie odważy się powiedzieć, że samochód to nie jest żaden luksus, a jego posiadacz - to burżuj, którego można do woli doić i wmawiać pozostałym, że autostrady to sprawa wyłącznie posiadaczy samochodów. Po takiej deklaracji już tylko krok do 'społecznej zgody', iż dobre drogi to tak samo ważna sprawa jak wszystkie inne świadczenia ze strony państwa, na ktore wszyscy płacimy, mimo, że rzadko, bądź wcale z nich nie korzystamy.

    Póki co jednak - z jednej strony mamy grupę cwaniaków ds. tzw. budowy autostrad, żyjących sobie dostatnio z ich niebudowania, a z drugiej - zupełnie apatyczną resztę, która łyka bez sprzeciwu brednie o braku kasy i zgadza się tym samym na rzeź mającą miejsce na drogach.

    Przy tak dużej liczbie ofiar bowiem, to oprócz oczywistego dramatu ich rodzin, nie można zapominać, że odchodzą ludzie najczęściej w sile wieku, płacący podatki, a jeszcze większa grupa - w wyniku odniesionych urazów - z płatników staje się dożywotnimi beneficjentami państwa.

    Nie wiem, albo jesteśmy tak bogatym krajem, albo jest nam wszystko jedno...

    • 0 0

  • ....zupełnie apatyczną resztę.....

    A jaki protest można zaproponować? Nawet jak ta reszta nie łyka bredni tylko się wkurza?

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Bezpłatne badania dla kierowców zawodowych (1 opinia)

(1 opinia)
badania

Premiera MINI Cooper F66

Premiera MINI Cooper F66

Sprawdź się

Sprawdź się

Type R to sportowa odmiana:

 

Najczęściej czytane