• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Gdynianin szkoli kierowców na torze Formuły 1 w Abu Zabi

Michał Jelionek
18 lipca 2024, godz. 06:00 
Opinie (24)
Sebastian Matuszewski z Gdyni kilka razy w roku wyjeżdża na tor F1 w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, aby szkolić innych kierowców. Sebastian Matuszewski z Gdyni kilka razy w roku wyjeżdża na tor F1 w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, aby szkolić innych kierowców.

27-letni gdynianin, drifter i kierowca wyścigowy, dwa w jednym, od kilku lat dzieli się swoimi nieprzeciętnymi umiejętnościami i doświadczeniami z innymi kierowcami na torze Formuły 1 w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Mowa o Sebastianie Matuszewskim, którego kilka dni temu dopingowaliśmy podczas górskiego wyścigu z Sopotu do Gdyni, a który zdradził nam co nieco o swojej pracy marzeń w Abu Zabi.



Gdy w 2015 r. przeprowadzałem wywiad z wówczas 18-letnim, młodym drifterem z Gdyni, ten marzył o występie na drifterskich arenach w Japonii czy Stanach Zjednoczonych. Od tamtego czasu sporo w życiu Sebastiana Matuszewskiego się zmieniło. Bo do jazdy bokiem dorzucił także górskie ściganie. I w wyścigach idzie mu naprawdę dobrze - w sezonie 2023 został czempionem w klasie E0 w cyklu Górskich Samochodowych Mistrzostwach Polski. W tym roku - póki co - prowadzi w dwóch klasach: 5b i E0. Dorzućmy do tego dwa drifterskie tytuły mistrza Europy (Pro 2) w zawodach King of Europe z 2016 i 2018 roku... i robi się naprawdę mocne CV.

Michał Jelionek: z tak dobrymi "papierami na jazdę" chyba bez większego trudu dostałeś pracę na torze Yas Marina Circuit w Abu Zabi?

Sebastian Matuszewski: no właśnie nie do końca. Ale to ciekawa historia. Tak naprawdę pracę na torze F1 dostałem dzięki determinacji i uporowi w dążeniu do celu. Pomimo że kilkukrotnie wysyłałem tam swoje CV, nigdy nie uzyskałem odpowiedzi. Postanowiłem osobiście wybrać się na tor, aby zwiedzić ten wyjątkowy obiekt. Czysto turystycznie. Od zawsze byłem nim zafascynowany. Podczas moich odwiedzin odbywał się trening, na którym pracowali instruktorzy. Podszedłem do jednego z nich zapytać o technikalia związane z samochodem, z czystej ciekawości. Facet odpowiedział, że skądś mnie zna. Odpowiedziałem pół żartem, że pewnie widział moje CV. Okazało się, że faktycznie to CV widzieli i że właśnie rozmawiam z szefem instruktorów, który był odpowiedzialny za rekrutacje. W dużym skrócie: nie odpowiedzieli na moją aplikację, ponieważ napisałem, że jestem kierowcą wyścigowym i drifterem w jednym, a nigdy nikt taki się do nich nie zgłosił. Z góry założyli, że takie osoby po prostu się nie zdarzają, a ja... ściemniam. Finalizując pierwszą zupełnie przypadkową "rozmowę kwalifikacyjną", miałem okazję udowodnić swoje umiejętności. Zatwierdzili mi tzw. dni testowe.

Rozumiem, że byli pod wrażeniem twoich umiejętności i dostałeś tę robotę?

Myślę, że docenili fakt, że jednak nie ściemniałem i że "coś" potrafię na torze (śmiech).

Sebastian Matuszewski z Gdyni kilka razy w roku wyjeżdża na tor F1 w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, aby szkolić innych kierowców. Sebastian Matuszewski z Gdyni kilka razy w roku wyjeżdża na tor F1 w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, aby szkolić innych kierowców.
Czym dokładnie zajmujesz się na torze Yas Marina Circuit?

Aktualnie mój zakres obowiązków jest dość szeroki i cechuje się dużą dynamiką pracy. Priorytetowo zajmuję się tzw. Race Taxi, czyli jako kierowca wożę po torze pasażerów Aston Martinem Vantage GT4 i Radicalem SR3. Przeważnie w trakcie przejazdu robimy cztery okrążenia tempem kwalifikacyjnym, żeby pasażer mógł poczuć emocje, które odczuwa kierowca podczas weekendu wyścigowego. Prowadzę szkolenia 1:1 bolidami Yas 3000. Czyli kursant w jednym pojeździe, a ja w drugim. Jadę przed klientem i wyznaczam mu tempo przejazdu. Bywa, że muszę się mocno postarać, żeby odjechać od kursantów, bo potrafią być naprawdę szybcy. W Aston Martinie jeżdżę także w fotelu pasażera, instruując klienta za kierownicą, udzielam mu rad, jak bezpiecznie podnosić swoje tempo jazdy, jednocześnie pozostając w strefie komfortu, bez podejmowania nadmiernego ryzyka, ponieważ na torze jesteśmy zawsze w kilka aut. No i pozostaje jeszcze rola kierowcy Drift Taxi za kierownicą Chevroleta Camaro. Poza jazdą zajmuję się także briefingiem klientów przed jazdą i organizacją atrakcji dla grup korporacyjnych. Czasem zdarzy mi się "wskoczyć" do samochodów jeżdżących na 1/4 mili, ale to jednostkowe przypadki, przeważnie na zastępstwo. Po tylu latach na torze de facto jeżdżę wszystkimi możliwymi pojazdami, które posiadamy we flocie.

Wymień je proszę.

Wspomniane Aston Martin Vantage GT4, Radical SR3, Formula Yas 3000, Chevrolet Camaro, a także Alfa Romeo Giulia Quadrifoglio, Porsche Taycan i Caterham 485.



Do którego z nich wsiadasz najchętniej?

Moim ulubionym samochodem jest Radical SR3. Jest to tak naprawdę jeżdżące "skrzydło" z silnikiem Suzuki Hayabusy. Dwumiejscowy bolid generujący gigantyczną ilość docisku aerodynamicznego i przeciążeń przy stosunkowo niskiej masie daje naprawdę duże pole do popisu. Jest to również jeden z samochodów, którym zrobiłem największy przebieg przez te ponad 6 lat pracy na torze, więc czuję się w nim jak ryba w wodzie. Gdy po całodniowym szaleństwie w Radicalu przesiadam się do samochodów "GT", to te później wydają mi się zbyt ociężałe i mało responsywne za kierownicą. Bolid to jednak bolid.

Podaj kilka kwot z torowego cennika.

Rozpiętość cenowa jest bardzo duża - od 400 zł za kilka okrążeń za kierownicą Caterhama lub Drift Taxi do nawet 3-4 tys. zł za 15 minut przejażdżki za kierownicą bardzo mocnych samochodów, jak chociażby Aston Martin. Oferta jest zróżnicowana i każdy jest w stanie znaleźć coś dla siebie.

Jeden z przejazdów Sebastiana Matuszewskiego na torze F1.

Myślę sobie, że jesteś szczęściarzem. Piękne, prestiżowe miejsce, świetne auta, zapewne niezłe zarobki - to praca marzeń...

Tak, praca w tym miejscu jest spełnieniem moich marzeń. Gigantyczną satysfakcję daje mi możliwość podzielenia się emocjami z ludźmi, którzy odwiedzają tor. Możliwość pokazania im namiastki emocji zawodniczych i tego, co się dzieje podczas przejazdu "od środka". Coraz więcej osób decyduje się również spróbować własnych sił za kierownicą - dbanie o czyjeś bezpieczeństwo to też bardzo duża, ale również satysfakcjonująca odpowiedzialność. Szczerze, nie klasyfikuję tego w kategoriach prestiżu, cieszę się, że mogę przybliżać ludziom prawdziwy motorsport. A to, w jakim miejscu się to odbywa, to tylko dodatek, ale bardzo przyjemny. Z tego, co mi wiadomo, od czasu, jak tor powstał, jestem pierwszym polskim instruktorem, który tam pracuje. Co więcej, dzięki tej pracy mogę się przygotowywać do mojego sezonu zawodniczego w Polsce.

W tak prestiżowym miejscu zapewne często spotykasz celebrytów z pierwszych stron gazet?

Rzeczywiście, znanych osób na torze pojawia się całkiem dużo. Wyspa Yas obfituje w infrastrukturę sprzyjającą koncertom czy innym wydarzeniom kulturowym. Gwiazdy posiadające swoje zobowiązania często dzień przed lub po odwiedzają tor w ramach rozrywki. Pojawiają się aktorzy, piosenkarze, sportowcy lub komicy. Myślę, że przynajmniej raz w miesiącu mamy klientów ze światowych okładek. Gościł u nas Will Smith z rodziną. To szczególnie zapamiętałem, bo wynajęli cały tor na wyłączność. Sportowcy mieszanych sztuk walki federacji UFC są u nas co roku przy okazji odbywania się Fight Island. Trudno zapamiętać wszystkie nazwiska, ale nasza praca nie odbiega od standardów z racji, że to sławni ludzie. Muszą przejść dokładnie taką samą ścieżkę jak zwykły klient. Przebieg atrakcji również jest taki sam. Najwięcej znanych osób można spotkać w listopadzie, z racji nadchodzącego wyścigu Formuły 1. W trakcie trwania weekendu wyścigowego często mamy możliwość spotkać się z kierowcami. Z usług toru również korzysta emiracka rodzina królewska, a w tamtym miejscu jest to najwyższa gratyfikacja dla nas, że ufają nam włodarze kraju.

A jak często jesteś wzywany do Abu Zabi?

W ciągu roku wyjeżdżam do Zjednoczonych Emiratów Arabskich trzy, cztery razy. Przeważnie na miesiąc. Pracę w Abu Zabi staram się łączyć z obowiązkami w Polsce. Całe szczęście, gdy u nas jest lato i mamy wysoki sezon, to w ZEA jest zbyt ciepło na jazdę i nie ma wielu zleceń. Z kolei gdy u nas przychodzi jesień, to tam wszystko się budzi do życia. Jeśli mnie pamięć nie myli, to mój najdłuższy pobyt wyniósł około cztery miesiące, ale po takim czasie już mi było trochę tęskno za domem. Najmocniej tęskniłem chyba za naszą domową kuchnią, a pierwszy kotlet schabowy smakował wyśmienicie.

Sebastian Matuszewski z Gdyni kilka razy w roku wyjeżdża na tor F1 w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, aby szkolić innych kierowców. Sebastian Matuszewski z Gdyni kilka razy w roku wyjeżdża na tor F1 w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, aby szkolić innych kierowców.
Zjednoczone Emiraty Arabskie kojarzą nam się z wielkimi pieniędzmi. Na Yas Marina Circuit chyba można sobie dorobić, prawda (śmiech)?

Zarobki instruktorskie są uzależnione od ilości pracy w miesiącu i imprez towarzyszących, takich jak np. wydarzenia korporacyjne. Uśredniając, miesięcznie jestem w stanie zarobić około 20-25 tys. zł. Oprócz codziennych obowiązków torowych kilka razy w miesiącu mamy zlecenia zorganizowania wydarzeń dla prywatnych klientów, jak np. Pirelli. Przyjeżdżają wtedy przedstawiciele firmy z krajów ościennych i planujemy taki dzień indywidualnie, a cały tor jest wynajęty pod taką imprezę. Oczywiście koszty życia w ZEA do najniższych nie należą, ale sumarycznie pozwala to nieco odłożyć i żyć bez zmartwień o dotrwanie do końca miesiąca. Pracując w ZEA staram się odłożyć jak najwięcej, żeby powiększać budżet na sezon Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski, w których biorę udział.

Rozumiem, że cały pobyt organizujesz na własną rękę - od przelotów, przez hotel, po samochód, którym poruszasz się po Emiratach?

Dokładnie. Wszystko organizuję sam. Podczas wyjazdu stacjonuję w Dubaju, a pracuję w Abu Zabi. Odległość między miastami to ponad 100 km. Na całe szczęście wszystko jest bardzo prosto załatwić i nie ma zbyt wielu skomplikowanych operacji. Pobyty przebiegają bezproblemowo. Pierwszy rok wyjazdów wymagał drobnej adaptacji do miejscowej kultury, ale później czułem się jak w drugim domu.



Masz czas na "liźnięcie" codziennego życia w Dubaju czy Abu Zabi?

Oczywiście między dniami spędzonymi na torze jest czas na skorzystanie z atrakcji oferowanych przez region. Po takim czasie spędzonym w Emiratach raczej unikam turystycznych miejsc i oddaję się tym spokojniejszym miejscom na mapie. Mało kto wie, że Emiraty posiadają bardzo ładny teren górzysty z równym asfaltem i pięknymi widokami. Chociaż przy ostatnim grafiku, który nam wprowadzili, tej jazdy na torze jest na tyle dużo, ze gdy nastaje dzień wolny, to często staram się go spożytkować na regenerację, bo dziennie potrafię osiągać przebiegi na poziomie 400 km w aucie wyścigowym, a to już organizm odczuwa dosyć boleśnie.

Dziękuję za miłą rozmowę po 9 latach od naszego pierwszego wywiadu. Strach pomyśleć, w jakim miejscu będziesz za kolejnych 9 lat.

Dziękuję pięknie. Mnie również było bardzo miło. Mam pewne plany, no ale o tym - mam nadzieję - porozmawiamy w 2033 r. (śmiech).

Sebastian Matuszewski z Gdyni kilka razy w roku wyjeżdża na tor F1 w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, aby szkolić innych kierowców. Sebastian Matuszewski z Gdyni kilka razy w roku wyjeżdża na tor F1 w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, aby szkolić innych kierowców.

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (24)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Przejazdy Ferrari, McLaren, Lamborghini i Inne #ZbieramyNaKaretke (10 opinii)

(10 opinii)
zlot, imprezy i akcje charytatywne

Tankuj z VOX FM w Trójmieście

Wystawa Pojazdów Produkcji Polskiej

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

W Polsce limit prędkości na autostradzie wynosi:

 

Najczęściej czytane