• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Miernik lakieru, szwagier i ruszamy na łowy nowego auta

mJ
14 listopada 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
Opinie (90)
Wielu kupujących na oględziny auta nie rusza bez miernika lakieru. I słusznie. Wielu kupujących na oględziny auta nie rusza bez miernika lakieru. I słusznie.

Sprzedaż 20-letniego samochodu w naszym kraju to gotowy scenariusz na film. I to komedię. To, jak zachowują się niektórzy potencjalni nabywcy... bywa wręcz zabawne. Niekiedy zdumiewające.



Czy podczas zakupu auta sprawdzasz miernikiem lakieru jego grubość?

Kupując samochód, nikt nie chce naciąć się na minę czy też skarbonkę bez dna. To jasne. Nieistotne, czy to auto 3-letnie czy też pełnoletnie. Pojazd ma być sprawny, najlepiej bez dodatkowego wkładu finansowego, gotowy do jazdy od zaraz. Oczywiście z tym różnie bywa, bo nieuczciwych sprzedawców w Polsce nie brakuje. Ja jednak w tym artykule skupiam się na tej drugiej stronie transakcji, czyli kupujących.

W wielu przypadkach model wspomnianego na wstępie "potencjalnego nabywcy" idealnie obrazuje poniższy mem.


Kredyt na 30 lat? Bardzo proszę, biorę



Jakie to prawdziwe. Załóżmy, że naszym bohaterem jest przeciętny Kowalski, który otrzymując zdolność kredytową, bez większego namysłu i przede wszystkim konsultacji z biegłymi w temacie kredytów czym prędzej leci do banku podpisać podsuniętą mu pod nos umowę, a tym samym "uwiązać" się kredytem na 30 lat. Carpe diem. Nie mając tak naprawdę zielonego pojęcia, co się wydarzy, gdy np. nadejdzie kryzys z galopującą inflacją. Czego boleśnie doświadczają dziś wszyscy kredytobiorcy.

"Dziś 2-letnie auto kosztuje niemal tyle, co nowe"

20-letnie auto? Najpierw ekspertyza



Dla porównania ten sam Kowalski, umawiając się na oględziny 20-letniego auta, które prawdopodobnie w swoim życiu miało niejednego właściciela i zaliczyło prawdopodobnie wiele "parkingówek", najpierw sumiennie się przygotowuje do... ekspertyzy. To w końcu nie są przelewki. I jednak trochę to rozumiem, bo przecież, jakby nie było, szansa na "wtopienie" przy pełnoletnim aucie jest raczej większa niż w stosunkowo świeżych samochodach. A przynajmniej tak się wydaje.

Sztab ekspertów. Szwagier na czele



Potencjalny nabywca w pierwszej kolejności zwołuje sztab ekspertów na czele z wszechwiedzącym szwagrem. To z reguły on ma decydujący głos w sprawie. Szwagier wie wszystko. Szwagier to zazwyczaj także mechanik (a przynajmniej tak mu się wydaje), negocjator, no i oczywiście prawa ręka potencjalnego nabywcy.

Czasami na oględzinach obecna jest też trzecia osoba - to już prawdziwy mechanik. Zazwyczaj domorosły, z wieloletnim doświadczeniem. Jego zdanie jest istotne, ale nie aż tak ważne jak opinia szwagra.

Handlarze aut oszukują coraz mniej? Handlarze aut oszukują coraz mniej?

Miernik lakieru oznacza koniec żartów



Ekipa jest. Pora skompletować ekwipunek. Oczywiście podstawą jest miernik lakieru - bez niego ani rusz. Mocniejsi gracze wyposażeni są dodatkowo w komputer diagnostyczny.

Eksperci rozpoczynają oględziny. Atmosfera jest raczej gęsta. Bez ceregieli. Sztab ekspertów wykonuje siedemnaste okrążenie dookoła auta. Po kolei "kopią w oponkę" i sprawdzają wszystko, co sprawdzić można. A lista jest długa...

Czy przypadkiem 20-letni samochód nie miał w swojej historii "obcierek", czy wszystkie szyby są oryginalne, czy nie ma ognisk korozji, czy na wszystkich elementach zgadza się odcień lakieru, czy wszystkie śrubki-śrubeczki są oryginalne, czy nie ma "masła" pod korkiem oleju, czy w aucie były palone papierosy, czy nie ma żadnych wycieków, czy kierownica przypadkiem nie jest wytarta nieco mocniej niż w 20-letnim aucie, no i w końcu, czy wszędzie zgadzają się mikrony (chodzi o grubość lakieru).

Koloryzowane.

I bardzo dobrze, że nabywca chce kupić auto w jak najlepszym stanie. Bierzmy jednak poprawkę na fakt, że cały czas mowa o oględzinach egzemplarzy wyprodukowanych w okolicach 2002 roku. Te samochody po prostu mogą być już - jakby to delikatnie ująć - zmęczone.

Gdy auto zdaniem ekspertów przejdzie pierwszy etap rekrutacji, ten drugi odbywa się na kanale. Ewentualnie, jeśli kanału w okolicy nie ma, szwagier i mechanik "nurkują" pod auto.

Panie, Niemiec płakał, jak sprzedawał Panie, Niemiec płakał, jak sprzedawał

Przebieg - byle poniżej 200 tys. km



Oczywiście istotnym kryterium podczas zakupu auta jest jego przebieg. Mam wrażenie, że wielu potencjalnych nabywców lubi być po prostu oszukiwanych. Nieważne, że samochód śmiga po drogach już od 20 lat, ale przebieg musi się zgadzać. Czyli mieć poniżej 200 tys. km. "Inny jest nie do zaakceptowania". To taka bezpieczna dla wewnętrznego spokoju kupującego granica.

Trzeba być niepoprawnym optymistą, żeby uwierzyć, że samochód, który ma 20 lat, przejechał poniżej 200 tys. km. Albo szczęściarzem, bo pewnie takie egzemplarze też istnieją. Nie łudźmy się jednak. Normalnie użytkowane auta w takim wieku powinny mieć na liczniku co najmniej 300-350 tys. km.



"Panie, tyle to nie"



Gdy sztab ekspertów - oczywiście na osobności, jak przy tajnych naradach - zgodnie powie "ja bym brał", to pozostaje jeszcze smaczek w postaci negocjacji. Finalna cena podana została w ogłoszeniu, ale wiadomo, że targować się po prostu trzeba. Jakoś tak się utarło. Kiedy cena wynosi, dajmy na to 10490 zł, no to chyba każdy wie, po co to 490 zł w cenie się znalazło.

Przy 20-letnim aucie zazwyczaj burzliwe negocjacje rozgrywają się o 100, a niekiedy nawet o 50 zł. I wtedy słyszymy klasyczne "panie, tyle to nie" albo "zejdź pan na dobry obiadek", albo "dorzuć pan na paliwko do domu". I tak to się kręci.

To trochę zrozumiałe



Oczywiście ten artykuł należy potraktować z pewnym dystansem. Tekst nie ma na celu wyśmiania osób, które kupują starsze samochody. Absolutnie nie. Trzeba jedynie zdać sobie sprawę, że 20-letnie auto zapewne będzie miało wiele skaz i wad. To całkowicie normalne, nie wymagajmy cudów. Trzeba je po prostu zaakceptować albo szukać dalej. Sprawdzajmy, weryfikujmy, ale nie spodziewajmy się "igły" w tak leciwych samochodach. A mam wrażenie, że jest wielu potencjalnych nabywców, którzy własnie takiego stanu wymagają.
mJ

Opinie (90) 9 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • Śmieszni jesteście w tym drobiazgowym sprawdzaniu, ale... (14)

    To niestety wynika z biedy Polaków. Kupisz, wydasz grubą kasę rzędu 10 tys które zbierałeś 5 lat, to chcesz mieć auto nówkę funkiel. Nawet jak ma 20 lat :)
    A prawda jest taka, że poza podstawowymi rzeczami, niczego nie sprawdzisz. Najlepiej jechac na stację diagnostyczną i dobrze sprawdzić tam pojazd. Masz minimum pewności, że jednak złomu nie kupujesz. Chodzenie naokoło ze śwagrem i marudzenie nie wpływa dobrze na nic. DObry cwany lakiernik ukryje wady i zrobi "pod miernik" a nawet naniesie warstwę podrabianego ocynku. Dobry cwany mechanik wleje gęstszy olej i silnik będzie pracował jak nowy. Itp itd. A wy i tak z żoną będziecie się zachwycali jak to ładnie wyprany, naplakowany i świecący :D

    • 29 2

    • Tak się robi dla aut maks 5-letnich (5)

      starego gruza nikt nie będzie pieścił, tam tylko kit + polerka bo i tak ktoś kupi.
      I pół biedy jak tylko lekko puknięty czy zajeżdżony, od cholery jeździ u nas aut, które mają wspawaną tak zwaną "ćwiarę" albo "połówkę" - lub mówiąc prostym językiem: są pospawane z dwóch. Potem nagle artykuł "uderzenie było tak silne, że auto się rozpadło na pół!" - a taki wuj, auto to jednolita konstrukcja, się rozpadło bo było pospawane z dwóch i tyle.
      Albo poduszki i pasy wystrzelone, zamiast poduszki masz w kierownicy zaślepkę, która jest hitem sprzedażowym na popularnym portalu aukcyjnym - wtedy nawet mała kolizja to może być pewna śmierć (bo kierownica bez poduszki była robiona z miękkich materiałów, teraz nie ma o tym mowy).
      Oczywiście każdy się chwali, że kupił "okazję" ale nie ma czegoś takiego, jaka cena takie auto - 90% to poleasingowy szrot bo po prostu nie stać nas na lepsze. Jakbyś chciał sprowadzić bezwypadkowe z de to przy tych kursach i opłatach taniej wyszłoby kupić nowe w pl. Dlatego na drogach mamy złom, bo na nowe nas nie stać a skąd wtedy brać używane?

      • 16 0

      • z poleasingowymi nie ma takiego problemu (4)

        bo w czasie leasingu musisz auto serwisować, wielu zapomina że to auto jest banku aż do spłaty lub wykupu - to jak z mieszkaniami na kredyt, jest twoje jak go spłacisz.

        • 8 3

        • Mieszkanie na kredyt jest Twoje, ale bank moze Ci zabrac jak nie bedziesz splacal. Taka jest roznica miedzy leasingiem a kredytem.

          • 0 0

        • Tak tak, na pewno (1)

          Tyle, że auto leasingowane to przeważnie auto testowe. Na zasadzie ile pójdzie, albo dajemy na zimnym do odcinki. Tego nie sprawdzisz, że panewki już prawie przeźroczyste, albo turbina ma luzy i lata jak grzechotka. Nie wspomnę o zawalonym DPF i wtryskach na końcówce życia.

          • 7 3

          • Zależy na kogo trafisz

            Sporo moich znajomych jeździ służbowymi i jakoś nikt nie katuje auta. Zwyczajnie jeździ od pktu A do B, a gdy komputer zawoła to na przegląd. Może dlatego że mają ponad 30 lat i okres szaleństwa już za sobą. Oczywiście auta segmentu C i D, bo z maluchami dla młodych, gniewnych pewnie jest gorzej.
            Powiem więcej - najbardziej dba się o auto w wynajmie długoterminowym, bo przy zdawaniu auta, rzeczoznawca wypatrzy każdą ryskę, za co właściciel (czyli np. bank) kasuje potem gruuubą kasę. Więc w im lepszym stanie samochód, tym mniejsze obciążenie finansowe.

            • 1 0

        • dokładnie tak, poleasing jest najbezpieczniejszy

          z dwóch przyczyn, auto jest na gwarancji więc serwisowane w ASO. Druga sprawa, auto nie należało do właściciela tylko do banku więc i tak było serwisowane w ASO i ma historię której możemy być pewni.

          • 6 3

    • (6)

      Na stacji diagnostycznej poza hamulcami, zawieszeniem i innymi drobiazgami nic nie sprawdzisz.
      Wleje "gęstszy" olej... Już widzę, że mówi fachowiec XD
      Gęstszy, rzadszy... Mordo Tobie się tak tylko wydaje.
      Poza tym jest coś takiego jak pomiar kompresji manometrem jak silnik jest dojechany.
      Można sprawdzić multimetrem sporo rzeczy samemu.
      A co do miernika lakieru w 20 letnim aucie... sam nie brałem kupując 22 latka ale czemu nie? Nawet jak miał jakieś przecierki czy szkody, wychodzi gów... robota lakiernika blacharza.
      W Niemczech jakoś się da. Tam auta nawet po kilkaset przebiegu raz mają dobra kondycję bo są serwisowane dobrze, dwa, po szkodzie nikt nie kutwi i naprawia ze sztuką a nie jak Pan Kazek z garażu żeby było taniej. Potem jeżdżą takie chrupki po drogach.

      • 6 5

      • już to widzę jak ktoś ci daję kompresję sprawdzać w aucie. (1)

        Może jeszcze w jakimś starym trupie na to się zgodzą ale zapomnij o nowszych autach, gdzie często świece żarowe się ukręcają w silnikach wysokoprężnych przy demontażu. Do tego wielu speców nie pamięta o tym, że trzeba odciąć dopływ paliwa...Co do pomiarów elektrycznych też tym multimetrem zbyt dużo nie sprawdzisz, wbrew pozorom po 2000 roku wiele aut ma bardzo zaawansowane układy których bez interfejsu, komputera z softem nie jesteś w stanie sprawdzić.
        A Niemcy to inna bajka, oni nadal zarabiają kilka razy tyle co my, nie wspominając co było 20 lat temu, więc ich najzwyczajniej stać było na serwis. U nas to wygląda inaczej, jak ci za naprawę kilkunastoletniego gruza wyjdzie więcej czasami niż auto jest warte, więc je naprawiają najtańszym kosztem byle jeździł.

        • 7 0

        • No ja woze sie gruzem, a jak nie moge sprawdzic tego co chce na swoim kanale to powodzenia i szukaj dalej kupca. To nie te

          • 1 0

      • Gęstszy, rzadszy... Mordo Tobie się tak tylko wydaje. (1)

        Tak mordo. Wleje motodoktora i możesz robić kompresję ale swojej starej jedynie

        • 1 2

        • Ja leje rope

          • 0 0

      • Multimetr, kompresja... mordo, obudź się xD (1)

        Kompresję to se możesz sprawdzać, ale jak najpierw kupisz auto fantasto. A multimetrem co sprawdzisz? Zarówki chyba :DDD

        • 5 0

        • Akumulator, alternator, sondę lambda...

          • 2 1

    • napraw blacharskich nie da się nawet sprawdzić

      jeśli są robione dobrze, ich nie widać, geometria się zgadza, punkty łączenia karoserii są zalane uszczelniaczami i polakierowane, drogie auta cynują i nie bawią się w szpachle, to jest nie do wykrycia bez ingerencji.

      • 6 0

  • Opinia wyróżniona

    Zgadzam się jak najbardziej z artykułem a większość komentujących chyba go nie zrozumiała. (1)

    Robimy cyrk z zakupu używanych aut, które i tak się popsują niezależnie czy szwagier obejrzał czy nie.
    Kupując mieszkanie z kredytem na całe życie nagle ufamy bezgranicznie deweloperom, bankom i doradzcom kredytowym.
    Niestety w tych miejscach też rządzi pieniądz i wola zysku a niekoniecznie interes klienta.

    • 17 6

    • nikt nie ma problemu o to, że stare auto się zepsuje

      problemem jest, że już jest zepsute a sprzedający niemal zawsze to zatajają

      • 6 0

  • mam wrażenie, że autor/ka ma problem ze sprzedaniem swojej 25 fabii albo innego citroena saxo. Bo sarkazm aż bije na tych, co nie handlują autami, nie jest to ich pasja, są ostrożni przy zakupie i na ile mogą - wolą "podeprzeć się" opinią bardziej obeznanych w temacie . A, i nabijka z kupujących mieszkania - pewnie dostał/a po babci lub mieszka "od zawsze" na wynajmowanym, tak nowocześnie...

    • 1 0

  • Najbardziej

    Irytujące w polskim społeczeństwie przy zakupie używanych aut są ogromne oczekiwania potencjalnego klienta.
    Im mniejszy budżet tym większe grupy przy oględzinach.
    chcą igiełkę lecz przeglądają najtańsze oferty.
    Mierniki lakieru za 50zl ,kostka obd2 za 15zl i robią z siebie Adama Klimka

    • 2 0

  • Opinia wyróżniona

    Ja nawet nowe sprawdzam - bo często dealerzy sprzedają lekko używane jako nowe (4)

    albo "spadło nam się z lawety". Rozumiem, że się zdarza, był sztorm i otarło się autko czy coś ale czy powinno być wtedy sprzedawane jako pełnowartościowe? Potem przy odsprzedaży każdy nieoryginalny lakier to problem.

    • 60 6

    • "lekko używane" - czyli z jakim przebiegiem?

      • 0 0

    • Tak. Już to widzę, jak sprawdzasz grubość lakieru odbierając nowy, zapłacony, ubezpieczony i zarejestrowany na ciebie samochód w salonie.

      • 4 2

    • takie auta z reguły idą od razu do któregoś z pracowników ze znaczną zniżką (1)

      albo mają wymienione elementy uszkodzone na nowe.

      • 1 19

      • ...albo maja milimetr szpachli, alarmy na desce rozdzielczej i protokol kontrolny przed wydaniem bez uwag.

        Jak moja Mazda.

        • 18 1

  • Mnie mój szwagier tak załatwił :P. Spec, że nie podskoczysz. Z całą sympatią do niego, auto było hmmm bardzo zmęczonym egzemplarzem. Nerwów napsuło, portfel wydrenowało. Ale...do dziś jest w jakiejś dalszej rodzinie i jeździ :)

    • 0 0

  • No Ok ale można kupić

    Cały element np nowe drzwi, w starszych autach można nawet dobrać pod identyczny kolor. Rozumiem że miernik się sprawdzi przy lakierowaniu elementu a co kiedy element jest wstawiony nowy i polakierowany? Może głupie pytanie ale jestem laikiem w tym temacie.

    • 1 1

  • A jaki silnik benzynowy do 2

    Litrów można kupić? Pytam poważnie i mam mentlik w głowie, nie TSI nie 1.2 puretech nie ten nie tamten. Diesel to 2.0 i po sprawie z benzyną jest chyba ciężej.

    • 0 0

  • ja szukałem takiego poniżej 100 tyś km i znalazłem (1)

    • 2 2

    • Ale ilu letni 20 ?

      • 0 0

  • Szwagier ma komis

    Wszystkie nie bite,, a frajery kupują

    • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Bezpłatne badania dla kierowców zawodowych (1 opinia)

(1 opinia)
badania

Premiera MINI Cooper F66

Premiera MINI Cooper F66

Sprawdź się

Sprawdź się

Cayenne i Macan to modele aut którego producenta?

 

Najczęściej czytane