- 1 Mamy najdłuższą estakadę w Polsce (63 opinie)
- 2 Jechaliśmy Obwodnicą Metropolitalną (237 opinii)
- 3 W sobotę półmaraton, zmiany od piątku (198 opinii)
- 4 Światła na ostatniej zebrze na Grunwaldzkiej (147 opinii)
- 5 OMT: bajpas nie dla ciężarówek (85 opinii)
- 6 15-latek autem na minuty uciekał policji (120 opinii)
SsangYong Tivoli. Nie trzeba się bać
Tivoli - tym modelem Sssangyong uchwycił przyczółek w Europie.
Największym wrogiem tego samochodu są uprzedzenia, stereotypy i niewiedza. Jeśli Ssangyong przełamie u nas niemal zabobonny strach przed swoimi produktami, może go czekać ciekawa przyszłość. Drogę ku lepszemu Ssangyong otwiera modelem Tivoli.
Po przejęciu firmy przez indyjski koncern Mahinda & Mahindra wszystko się zmieniło. Na rynku pojawiło się całkiem udane Korando, jednak to modelem Tivoli Ssangyong uchwycił przyczółek w Europie, a teraz walczy o poszerzenie terytorium.
Zadanie ma niełatwe. Wybrał popularny i dochodowy segment rynku, zdominowany przez uznanych europejskich czy japońskich producentów. Za takimi modelami, jak np. Citroen C4 Cactus, Fiat 500X i bliźniaczy Jeep Renegade, Peugeot 2008, Renault Captur, Opel Mokka, Nissan Juke czy Suzuki Vitara stoi chociażby wieloletnie doświadczenie producentów. Ssangyong musi się wielu rzeczy jeszcze nauczyć, a na błędy nie może sobie pozwolić. Koreański producent wydaje się być na początku drogi, którą niegdyś przechodzili Hyundai i Kia, a których produkty mogą obecnie toczyć równorzędną walkę z innymi markami.
Jak więc prezentuje się Tivoli? Co może zaoferować? Czym do siebie przekonać? Od razu zapewniamy, że kto zasiądzie za kierownicą koreańskiego crossovera, przeżyje miłe zaskoczenie. Materiały użyte do wykończenia wnętrza są dość miękkie i przyjemne w dotyku, przynajmniej w częściach, gdzie najczęściej następuje z nimi fizyczny kontakt.
Owszem, przyciski regulacji nawiewu klimatyzacji to dzisiaj rozwiązanie archaiczne, całość sprawia jednak dobre wrażenie. Jeśli dodamy do tego wygodne fotele o dobrym bocznym trzymaniu, niezłą widoczność z wnętrza pojazdu i dużą liczbę schowków, stwierdzamy, że Tivoli nie ma się czego wstydzić.
Czytaj także: Hyundai Tucson: odważny obywatel Europy
Mały minus za jednoosiową regulację kierownicy. Wszystkie elementy deski są prosto, przejrzyście i logicznie poukładane i w znakomitej większości pasują do siebie. Obsługa także jest prosta, "doczepić" można się jedynie do drobiazgów, takich jak np. wyłączenie ekranu głównego, by nie świecił w czasie nocnej jazdy. By to zrobić, na ekranie trzeba wykonać trzy ruchy, wodząc po nim palcem. To odrywa kierowcę od drogi i wymaga przyzwyczajenia.
Stylistyka Tivoli jest dość stonowana. Z przodu samochód przypomina nieco Kię Soul, widać jednak, że koreański producent stara się iść własną drogą, nie porywając się na żadne stylistyczne eksperymenty. Charakterystyczny znak Tivoli to mocne przetłoczenie z tyłu, nadające sylwetce nieco muskularności.
Ssangyong Tivoli przyzwoicie wygląda z zewnątrz, wnętrze także uznajemy za poprawne, a jak "to" jeździ? 1.6-litrowy silnik benzynowy o mocy 128 KM, pozbawiony turbosprężarki, nie czyni z Tivoli pojazdu o sportowych osiągach. 160 Nm momentu obrotowego, który dostępny jest dopiero od 4600 obr./min. sprawia, że sześcioma biegami "wachlujemy" dość często, wkręcamy silnik na wyższe obroty i pamiętamy o obowiązkowej redukcji przy wyprzedzaniu. Tivoli wówczas dotrzymuje kroku innym, na autostradzie bez problemu i oznak zmęczenia porusza się z dozwoloną tam prędkością. Zużycie paliwa nawet przy dynamicznej jeździe w cyklu mieszanym nie przekracza ośmiu litrów na setkę. Silnik jest cały czas dość cichy, przy wyższych prędkościach nie przeszkadza także szum powietrza owiewającego karoserię.
Tivoli prowadzi się całkiem precyzyjnie. Ten efekt osiągnięto także dzięki dość sztywnemu zawieszeniu. Na gorszych, lokalnych drogach, kierowcę i pasażerów nieco przez to wytrzęsie.
Czytaj także: Subaru Outback - niszowo i pod prąd
Na dłuższych trasach Tivoli daje się poznać jako całkiem przyjazny towarzysz podróży. Nie męczy i nie sprawia, że co godzinę mamy ochotę na dłuższy przystanek. Trzech pasażerów podróżujących Ssangyongiem nie narzekało ani na komfort podróży, ani na ilość miejsca. Na plus zapiszemy pojazdowi także pojemny bagażnik.
Tivoli nie brakuje wiele do bardziej uznanych konkurentów. Kolejna generacja tego pojazdu może być już równoprawnym konkurentem dla innych marek. W przypadku firm, które nie zdążyły się jeszcze zadomowić na rynku, a ich postrzeganie, mówiąc delikatnie, "jest, jakie jest", gdy sporo osób pyta, czy to przypadkiem nie chiński wynalazek, polityka cenowa koncernu ma naprawdę duże znaczenie.
Ssangyonga Tivoli z napędem na jedną oś kupimy od 60 tysięcy złotych. Za środkową wersję wyposażenia, i to już z napędem na obie osie, przyjdzie nam zapłacić nieco ponad 10 tysięcy więcej. Wyposażenie dodatkowe obejmuje praktycznie wszystkie niezbędne i te mniej potrzebne elementy. Wszystko to sprawia, że osoby, które poszukują miejskiego crossovera i godzą się na niewielki kompromis, jaki niezbędny jest przy kontakcie z Ssangyongiem, mogą liczyć, że kupią prosty konstrukcyjnie samochód, który spełni pokładane w nim oczekiwania. Trzymamy kciuki za pomyślny rozwój tej marki.
Miejsca
Opinie (28)
-
2016-02-25 11:28
ssak jang
możemy krytykować ten wytwór motoryzacyjny, na pewno jest kilka powodów ku temu. Jednak należy się też pochwała dla azjatów. Bądź co bądź, wystartowali kilka nowych marek samochodów i z sukcesem wprowadzają je na rynek europejski, pomimo dużej konkurencji ze strony chociażby niemieckiego koncernu Volkswagen Audi. To naprawdę imponujące moim zdaniem.
Zanim zaczniemy krytykować to i inne azjatyckie auta, spójrzmy na siebie i przypomnijmy sobie, że Polska nie ma ani jednej marki samochodów.- 13 0
-
2016-02-25 10:56
lepszy od emela i gieklasse
- 4 1
-
2016-02-25 10:24
Euro NCAP?
Euro NCAP?
- 3 1
-
2016-02-25 10:17
reklamy
czy trojmiasto.pl jest w stanie zrobić coś poza reklamami i artykułami sponisrowanymi?
- 11 1
-
2016-02-25 10:14
ja tam wole dacie duster
- 6 8
-
2016-02-25 10:09
za 60 tysiecy, to ja bym wolał kupić kia ceed
i sie cieszyc jazdą - a jak sie zepsuje do wszedzie mam serwis i czesci dostepne. A po terenie czy off-roadzie zarówno Sank Yonk tak samo sobie radzą, 2 cm wiecej przeswitu nic nie zmienia
- 3 5
-
2016-02-25 10:05
Wołałbym przetokę mózgowa
Niż jeździć tym czymś
- 7 17
-
2016-02-25 09:39
za 60 tys. to ja mam golfika w tedeju
gruntownie przetestowanego przez niemca. Nawet poduszki zadziałały i wszyscy przeżyli, więc też bezwypadkowy i nie muszę się martwić.
- 22 2
-
2016-02-25 09:10
Czy na giełdzie w Chwaszczenie eksperci w mokasynach będą mieli do niego dobre i tanie używane opony na lato po Niemcu?
- 19 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.