- 1 Od soboty spore utrudnienia na A1 (82 opinie)
- 2 Mamy najdłuższą estakadę w Polsce (74 opinie)
- 3 Apel policji do kierowców aut i motocykli (81 opinii)
- 4 Jechaliśmy Obwodnicą Metropolitalną (266 opinii)
- 5 Będzie łatwiej zaparkować na Świętojańskiej (360 opinii)
- 6 Dziki parking taksówek przy stacji PKM (137 opinii)
Wirtuoz "malucha" buduje jego rajdową kopię
20 marca 2014 (artykuł sprzed 10 lat)
Światek motosportu zna go jako najlepszego kierowcę wyczynowego, najdłużej zasiadającego za kierownicą "malucha". Gdy zakończył karierę sportową, zajął się biznesem, współpracując niegdyś z Renault, teraz z Toyotą. Obecnie buduje kopię rajdowego "fiacika".
- Otrzymaliśmy go jako pierwsi w Polsce i wspólnie z Andrzejem Szulcem mieliśmy możliwość sprawdzenia samochodu w normalnych warunkach eksploatacyjnych. Było to jeszcze przed oficjalnym programem propagowania Fiata 126p przez Andrzeja Jaroszewicza, który pojawiał się nim w większych ośrodkach kraju i ukazywał jego możliwości - wspomina po latach Andrzej Lubiak. - Fiacika prezentowano publiczności akcentując sportowe akcenty tej konstrukcji. Podczas pokazów wykonywano nim próby zręcznościowe, by ukazać jakim może być uniwersalnym pojazdem. Niedługo potem pierwsze "maluchy", pojawiły się na trasach rajdów - mówi Lubiak. - Moim prywatnym 126p udało mi się wygrać klasę, i to mimo uczestnictwa w niej fabrycznego zespołu rajdowego z Bielska Białej w postaci Andrzeja Kopera i Wiesława Cygana. Wtedy też zaczęła się moja dziesięcioletnia przygoda w "małej fabryce".
Tak wtedy określano bielskie zakłady Fabryki Samochodów Małolitrażowych. "Dużą fabryką" była wtedy żerańska wytwórnia FSO. Pierwszy start Lubiaka zasiadającego za kierownicą Fiata 126p odbył się w roku 1976. Wygrał wówczas z kierowcami ówczesnego zespołu fabrycznego FSM. Szef tego zespołu, inż. Zbigniew Klimecki nie zasypiał w takich momentach gruszek w popiele. Od razu dostrzegł w Andrzeju Lubiaku talent i zaproponował mu starty w swoim zespole.
- Maluchy seryjne silnikiem 600 cm3 zgrupowano w tzw. I grupie. Kolejna grupa już dopuszczała modyfikacje, a te 126p bardzo dobrze tolerował - opowiada Bartłomiej Chruściński, miłośnik motoryzacji z Trójmiasta. - Do podstawowych zmian należała tzw. klatka bezpieczeństwa, a dużo częściej tzw. pół-klatki, które dużo bardziej odpowiadały cechom wnętrza "małego Fiata". Samochód wyposażano w pasy szelkowe, lecz fotele pozostawały seryjne i bez zagłówków. Dziś to niewyobrażalne.
Bardzo osobliwym, a typowym elementem każdego samochodu z tamtej epoki była lampka pilota, przytwierdzana do deski rozdzielczej. Czołową zmianą był dobór odpowiednich amortyzatorów. - W wersjach wyczynowych popularne były "bilsteiny", ale ja prywatnie wolałem te firmy KONI, były lepsze - twierdzi Lubiak.
Prawdziwym przełomem dla rajdowców okazał się sezon 1977/78, w którym dopuszczono modyfikacje nowego silnika Fiata o pojemności 650 ccm. Często wyposażano w osprzęt Abartha, lub takich włoskich firm, jak Lavaza czy Breda. Dzięki temu moc auta rosła o 30 KM. Dodatkowe 10 KM silnik zyskiwał dzięki gaźnikowi BINGA, który mimo budowy motocyklowej był gaźnikiem typowo lotniczym.
Dość niespodziewanie, szalone lata 80. przyniosły ze sobą morderczą grupę B. Dochodziło wtedy do mnóstwa wypadków, a takie rajdowe legendy jak Peugeot 205 "grzebały" kierowców na rajdowych duktach.
- Maluch, wówczas na gaźniku Webbera, osiągał blisko 65 koni i był nieokiełznany - opowiada Lubiak. - Pamiętam jak jadąc z Maćkiem Wisławskim, w połowie rajdu odpadł nam gaźnik. On odpadał zawsze, bo wibracje silnika całkowicie go luzowały. Mocowaliśmy go na złączki, ale tak też dało się jeździć - wspomina Lubiak. - Mimo to z Maćkiem udało się nam zdobyć Mistrzostwo Polski w tej grupie.
Andrzej Lubiak równolegle do startu w rajdach, udzielał się też w wyścigach samochodowych. Miłość do "malucha" odżyła po wielu latach,, gdy na wystawie samochodów sportowych w Anglii, dostrzegł stanowisko firmy, która zajęła się sprzedażą rajdowych fiacików. Na jednym z banerów ze zdjęciami zobaczył siebie podczas startu w jednym z dawnych rajdów.
Gdy przedstawiciel firmy dowiedział się, iż, na zdjęciu widnieje Lubiak, zaprosił go do wspólnej współpracy i niedługo później załoga Andrzeja Lubiaka zaprezentowała się w Cieszynie. Na odcinku specjalnym Rallye Monte Carlo Historique, wytyczonym na lodowym torze Serre-Chevalier, tradycyjnym miejscu rozgrywania rundy Trophee Andros zajęli w 2008 roku dziewiątą lokatę, co wywołało niemałą sensację.
Andrzej Lubiak był najdłużej jeżdżącym kierowcą fabrycznego teamu FSM. Sześć razy zdobywał tytuł Mistrza Polski, przez dziewięć lat partnerował mu Maciej Wisławski.
Dziś mistrz w domowym garażu buduje wierną kopię rajdowego malucha. Takiego samego, na jakim odnosił największe sukcesy. Premierę małej rajdówki zaplanowano w tym roku, w firmie Carter, gdańskim przedstawicielu Toyoty, z którym Andrzej Lubiak związany jest biznesowo.
- Marek Gotardm.gotard@trojmiasto.pl
Miejsca
Opinie (27) 1 zablokowana
-
2014-03-20 15:55
ten 1szy po lewej wygląda jak młody Putin... (1)
- 19 5
-
2014-03-20 16:56
wlasnie mialem to napisac :)
- 1 1
-
2014-03-20 15:38
Podziw dla tego Pana i szacunek
za osiągnięcia!!
- 15 0
-
2014-03-20 15:08
super!
Sam bym takim w KJS pośmigał :)
dobre bo Polskie- 14 0
-
2014-03-20 14:20
Człowiek legenda. Respekt i stu lat!
- 21 0
2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.