- 1 Burza o "nowy" parking, który już istnieje (205 opinii)
- 2 Dodatkowy lewoskręt odkorkuje Trasę WZ? (195 opinii)
- 3 Mapa pożarów aut w Trójmieście (132 opinie)
- 4 Podsumowanie majówki na drogach (62 opinie)
- 5 Po majówce podwyżki na stacjach paliw? (57 opinii)
- 6 Nowe, elektryczne Volvo EX90 w Trójmieście (78 opinii)
Drifterzy: nie chcemy nikomu przeszkadzać, ale nie mamy gdzie trenować
Kilka dni temu za sprawą artykułu, w którym opisaliśmy zgłoszenie naszego czytelnika, w sieci zawrzało na temat dzikiego placu zlokalizowanego w przemysłowej części Gdyni, który stał się torem treningowym dla drifterów. Odwiedziliśmy to miejsce z kamerą, aby zobaczyć na własne oczy, jak w rzeczywistości wyglądają takie spotkania.
Motoryzacyjna społeczność murem za drifterami
Na wstępie warto wyjaśnić, co rozpętało burzę w sieci. To artykuł, który opublikowaliśmy 29 kwietnia. Można w nim przeczytać o hałaśliwych zabawach drifterów, które dają się we znaki mieszkańcom północnej Gdyni. O całej sprawie poinformował nas czytelnik. Tekst w lawinowym tempie rozprzestrzenił się w mediach społecznościowych, a facebookowy post jednego z drifterów został udostępniony kilkaset razy. O tej sprawie zrobiło się bardzo głośno, a za drifterami murem stanęła motoryzacyjna społeczność Trójmiasta, i nie tylko.
- W tym całym zamieszaniu otrzymaliśmy masę pozytywnych wiadomości. Niejednokrotnie usłyszeliśmy: róbcie to dalej, bo robicie to w bezpiecznym miejscu. Co więcej, po ukazaniu się tekstu plac odwiedziło kilkoro mieszkańców Gdyni, którzy nawet nie wiedzieli o istnieniu takiego miejsca. Przyjechali tu tylko po to, żeby przekazać nam, że mamy ich wsparcie, bo widzą, że to, co robimy, nie jest żadną głupkowatą zabawą - wyjaśnia Wojtek z grupy BMW Gruzzklas.
Po publikacji artykułu drifterzy zaprosili nas na mały pokaz. Oczywiście zaproszenie zostało przyjęte. Postanowiliśmy zobaczyć na żywo, jak wyglądają ich treningi.
Tor zamiast dzikiego wysypiska w przemysłowej części Gdyni
Z drifterami umówiliśmy się przy głównej ulicy, zlokalizowanej kilkaset metrów od placu. Pierwsze, co rzuciło nam się w oczy, to lawety, którymi dostarczone zostały trzy wysłużone egzemplarze bmw, oklejone i zmodyfikowane pod kątem driftingu. Dla nisko zawieszonych driftowozów polna, wyboista i dziurawa droga dojazdowa do placu to istna mordęga. Ku naszemu zdziwieniu po dojechaniu na miejsce zobaczyliśmy całkiem schludnie wyglądający teren wyłożony betonowymi płytami, ze starymi oponami wyznaczającymi tor. Przyznam szczerze, że spodziewaliśmy się zdecydowanie większej partyzantki.
- Plac znajduje się nieopodal elektrociepłowni, kilkaset metrów od zabudowań. Przez trzy lata sumiennie, własnymi rękami, doprowadzaliśmy ten dziki teren do aktualnego stanu. Zanim zabraliśmy się za porządki, to miejsce służyło jako dzikie, zarośnięte krzakami wysypisko. Z czasem ludzie przestali wywozić tu śmieci, bo zauważyli, że ktoś doprowadza plac do porządku. Naprawdę włożyliśmy w to miejsce bardzo dużo pracy, bo sama nawierzchnia miała bardzo dużo ubytków i nie nadawała się do driftingu. Na domiar złego wystawały z niej pozostałości po stalowej konstrukcji. Wszystko wycięliśmy i uzupełniliśmy braki, dzięki czemu mogliśmy zacząć trenować. Oczywiście tor nie jest w perfekcyjnym stanie, ale staramy się go na bieżąco ulepszać - dodaje.
Drifterzy nie mają gdzie jeździć
Drift, czyli jazda w kontrolowanym poślizgu, to wciąż bardzo dynamicznie rozwijająca się dyscyplina motorsportu na świecie. Jazda bokiem do przodu ma coraz więcej zwolenników. Niestety brak miejsc przeznaczonych do driftu to bolączka nie tylko Trójmiasta, ale i całego kraju. W naszym regionie w zasadzie jedynym obiektem z założenia przystosowanym do driftu jest Autodrom Pomorze, zlokalizowany w Pszczółkach. Drifterzy nie kryją jednak, że nie stać ich na trenowanie za pieniądze. Samochód najpierw trzeba przewieźć na lawecie, a następnie opłacić tor. Gdyński plac co prawda nie należy do największych, ale jest wystarczająco duży do treningu i jazdy w parach.
- Drift to nasza ogromna pasja, a ten plac to takie miejsce, do którego zawsze chętnie się wraca. Włożyliśmy w nie bardzo dużo pracy, zainwestowaliśmy czas i pieniądze. Nie chcemy nikomu przeszkadzać, ale nie mamy gdzie jeździć - mówimy o tym otwarcie. Ten teren zlokalizowany jest na kompletnym odludziu i trudno o lepsze miejsce w Gdyni na taki tor. Marzy nam się, aby był to kiedyś pełnoprawny tor drifterski. Żebyśmy mogli tu przyjeżdżać, spokojnie trenować i szlifować umiejętności - mówi Piotr z grupy SpartaDrift.
Widzieliśmy na własne oczy, co potrafią drifterzy. Ich jazda robi wrażenie.
- Nasza społeczność jest bardzo duża, choć tutaj, na placu, spotyka się określona grupa osób. Brakowało takiego miejsca, drifterzy po prostu nie mają gdzie jeździć. Wiele osób zaczęło pytać i interesować się tym miejscem. Staramy się to kontrolować, aby na placu nie było zbyt dużo osób, a każdy miał przestrzeń dla siebie i czuł się tutaj komfortowo. Gdy jest za dużo uczestników, to po pierwsze: uniemożliwia to trenowanie, a po drugie: robi się trochę niebezpiecznie - dodaje Wojtek.
Drifter: jesteśmy skłonni do ustępstw
To całe zamieszanie, zresztą jak zwykle, ma dwie strony medalu. Należy zrozumieć naszego czytelnika, któremu może dokuczać niosący się warkot silników (bo z pewnością hałas jest słyszalny), ale należy zrozumieć także drifterów, którzy w końcu znaleźli kawałek placu do realizacji swojej pasji. Tak jak do gry w piłkę nożną potrzebne jest boisko, do tenisa kort, a do hokeja tafla lodu, tak drifterzy potrzebują placu do jazdy. Zdaje się, że najlepszą receptą na zażegnanie sporu jest po prostu ludzka empatia.
- Po publikacji artykułu wyszliśmy z inicjatywą, że nie będziemy jeździć w niedziele. To dzień tygodnia, w którym ruch zdecydowanie zwalnia, a ludzie chcą po prostu odpocząć. Rozumiemy to doskonale. Choć czasami mamy wrażenie, że hałas miejskiej codzienności jest bardziej uciążliwy od ryku silników naszych aut. Dodam jeszcze, że nigdy nie mieliśmy problemów z policją. Kilkukrotnie w ramach patrolu okolicy odwiedzili nas funkcjonariusze, ale nigdy nie mieli zastrzeżeń do naszej jazdy. Poinformowali nas jedynie, abyśmy dbali o czystość tego miejsca i nie pozostawiali po sobie śmieci - tłumaczy Wojtek.
Drifterzy spotykają się na torze nieregularnie. Nie mają stałych dni i godzin treningów, ale - jak zapewniają - najczęściej jeżdżą w tygodniu, w środku dnia.
Opinie (242) ponad 50 zablokowanych
-
2020-05-07 23:55
Potwierdzam! 23.45 i słychać na Pogórzu Górnym!
Potwierdzam! 23.45 i słychać na Pogórzu Górnym! To mają być te fajne chłopaki z hobby, co "nie chcą przeszkadzać"? Gdzie policja???
- 6 1
-
2020-05-08 00:05
Gruzy bez tablic w fatalnym stanie,a po mieście latają już z tablicami
Tylko mi nie pier... że na lawetach je dowozicie
- 5 1
-
2020-05-08 08:26
(2)
kupcie sobie tor i mozecie jeździc...kolejne bydło co ma przepisy za nic
- 8 1
-
2020-05-08 14:15
Minus za wulgaryzm
- 0 3
-
2020-06-06 00:19
Na takim placu nie obowiązują żadne przepisy :)
- 0 0
-
2020-05-08 08:47
Na Obłuzu nie mozna zasnac
Nie jezdza w ciagu dnia a wieczorem. Wczoraj jeździli co najmniej do 23
- 7 1
-
2020-05-08 09:18
Na Obłuzu nie można otworzyć okna! (1)
Zgadzam się z przedmówcą, nie da się wieczorem odpocząć na balkonie, nie da się otworzyć okna!
- 6 1
-
2020-06-06 00:19
Jak nie można otworzyć okna to je zdemontuj :D
Po problemie
- 0 0
-
2020-05-08 09:40
(1)
Drifterzy, moją pasją jest perkusja! Nie mam gdzie trenować więc przyjdę pod Wasze okna ok. godz. 20.00... oczywiście nie chcę nikomu przeszkadzać...
- 7 1
-
2021-03-24 16:47
kup se elektryczną i graj na słuchawkach kekew
- 0 0
-
2020-05-08 13:13
Chcemy spokoju i ciszy
Może i nie mają,gdzie trenować, ale nie muszą cierpieć z tego powodu okoliczni mieszkańcy.
Hałas jest nie do zniesienia, bo tak niesie go dookoła.
Nie da się odpocząć w domu oraz na działkach ogrodniczych, które są od tego miejsca bardzo blisko.
pomocy i litości !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!- 7 2
-
2020-05-08 15:35
mają kasę na gruzy, lawety benzynę i na setki zdartych opon
a nie mają na wynajęcie toru na Autodromie? Kłamią cebulaki chcą zaoszczędzić kosztem spokojnego snu mieszkańców Pogórza
- 7 1
-
2020-05-08 18:22
Dowód na cebule w naszym kraju
Jest pasja,jest miejsce -źle.Podziwiam wypowiedzi o tym dlaczego mamy wspierac czyjaś zajawkę.Ano dlatego ze przez to życie staje się ciekawe,nie takie szare.Nie robią tego pod Tesco ani na ulicy i bardzo dobrze.Zaden Ken Block nie zaczynał od topowego samochodu tylko właśnie gruza do upalania.Oczywiscie najwiecej maja do powiedzenia kierowcy pierdziawek 1.2-1.6.
- 1 7
-
2020-05-08 21:18
rusznikarze: nie chcemy nikomu przeszkadzać, ale nie ma gdzie trenować (1)
- 7 1
-
2020-05-10 12:47
Błąd. Strzelnic jest dostatecznie dużo.
- 0 3
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.