- 1 Za rok pojedziemy Obw. Metropolitalną (317 opinii)
- 2 Tak organizowano Rajd Monte Carlo w Gdańsku (25 opinii)
- 3 Pod prąd uciekał przed policją (280 opinii)
- 4 Spore zainteresowanie Pomorskimi Targami Autokosmetyki (28 opinii)
- 5 Stacje tankowania wodoru w Trójmieście (141 opinii)
- 6 Nowa Skoda Superb - co się zmieniło? (111 opinii)
Nysa - udana reanimacja karetki z PRL-u
16 listopada 2017 (artykuł sprzed 6 lat)
Jeszcze pięć lat temu nie jeździła, a jej stan ogólny był opłakany. Na całe szczęście została odnaleziona przez pana Marka z Gdyni, który zamienił brzydkie kaczątko w pięknego łabędzia. Mowa o Nysie 522 S, która w latach 80. dzielnie ratowała życie rannych osób. Dziś zreanimowany ambulans jest unikatem w skali całego kraju, bo tak odbudowanych sanitarek są zaledwie cztery egzemplarze.
Pan Marek po odrestaurowaniu Nysy postanowił wykonać dokładnie takie samo zdjęcie. Coś w stylu fotografii porównawczej. Rozpoczął poszukiwania osoby ze zdjęcia zrobionego w 1983 roku. Ku jego zdziwieniu znalezienie bohatera tamtej fotografii było nadspodziewanie proste. Wystarczył jeden telefon do gdyńskiego MSPR. Okazało się bowiem, że mężczyzna wciąż, od 35 lat, jest kierowcą karetki. Spotkanie obu panów było zatem formalnością.
Miejsce to samo, kierowca ten sam, Nyska nieco inna - zdjęcie porównawcze zrobiono 15 listopada. Szkoda, że odnowiona przez pana Marka Nyska nie jest tą samą karetką, która stacjonowała w Gdyni w latach 80. To na pewno dodałoby smaczku tej historii. Niemniej jednak sam pomysł był bardzo dobry.
- Łezka w oku się kręci. To dla mnie sentymentalna podróż do przeszłości. Takimi samochodami zaczynało się jeździć w służbie zdrowia. Mam wiele pozytywnych wspomnień z tamtych czasów - przyznaje Mariusz Tyszko, kierowca ratownik MSPR w Gdyni.
Ponoć ranny pacjent, który przeżył transport Nysą 522 S z miejsca wypadku do szpitala... przeżył w ogóle. Zapewne osoby, które miały (nie)przyjemność przejechania się sanitarką, doskonale wiedzą, o czym mowa. Nie zmienia to jednak faktu, że jak na tamte czasy i tamte możliwości, Nyska zdała egzamin. Auto nie było ani szybkie, ani pojemne, a mimo to dzielnie pomagało w walce o ludzkie życie.
- Dziś brzmi to dość zabawnie, ale w przeszłości, kiedy podczas transportu pacjenta ze złamaniem czy urazem kończyny, ten nie wył z bólu - oznaczało to, że za kierownicą karetki siedzi bardzo dobry kierowca. Wielkim testem dla nas, kierowców, była ul. Starowiejska w Gdyni, na której trzeba było bardzo uważać. Robiliśmy, co w naszej mocy, żeby nie potęgować bólu u rannych osób - wspomina pan Mariusz.
Motoklasyka - zobacz czym jeżdżą pasjonaci starej motoryzacji z Trójmiasta
Model 522 jest rozwinięciem konstrukcji 521, którą produkowano od 1969 roku w Fabryce Samochodów Dostawczych w Nysie (od 1986 roku Zakład Samochodów Dostawczych, w skrócie ZSD). Przez cały okres produkcyjny, do roku 1994, powstało ponad 380 tys. egzemplarzy tych samochodów.
- Mówiąc delikatnie, nie były to idealne samochody. Po przejechaniu kilku tysięcy kilometrów Nysy - jakby to powiedzieć - stawały się mało szczelne. Zimą niektórzy kierowcy okrywali swoje nogi kocami, bo w kabinie po prostu wiało zimnem. Trzeba było uważać również na fotele, które przy hamowaniu potrafiły spłatać figla - śmieje się pan Mariusz.
Nysy w roli ambulansów w stacjach pogotowia ratunkowego pojawiły się w drugiej połowie lat 70. Wyposażenie reanimacyjnej karetki składało się wówczas z przenośnego defibrylatora typu WRK, respiratora, worków samorozprężalnych typu Ambu, ssaka nożnego, noszy (mogły służyć również jako fotel kardiologiczny), a także sygnału uprzywilejowania Tesla AZD 501 produkcji czechosłowackiej oraz tylnych kogutów błyskowych LBX. Zabudowę wyposażenia "erek" realizował Zakład Aparatury Medycznej w Świdnicy.
- Można powiedzieć, że "erkami" jeździła awangarda. Były to osoby, które naprawdę coś potrafiły - najlepsi lekarze, sanitariusze z doświadczeniem i oczywiście bardzo dobrzy kierowcy. Nie dopuszczano do reanimacyjnych Nys ludzi z łapanki - dodaje.
Aktualnie w naszym kraju znajdują się cztery egzemplarze dobrze zachowanych reanimacyjnych Nys 522 S. Jedna z nich jest własnością pana Marka.
- W połowie lat 80., jeszcze jako młody chłopak miałem okazję przejechać się sanitarką Nyski. Bardzo spodobało mi się to auto i tak naprawdę myśl o zakupie tego samochodu towarzyszy mi od najmłodszych lat. W końcu dopiąłem swego i udało mi się nabyć jeden z egzemplarzy - zdradza Marek Rutka, właściciel Nysy 522 S.
Auto pięć lat temu przyjechało do Trójmiasta z Piły. Przyjechało to dużo powiedziane, bo auto nie miało silnika. Zostało przetransportowane na lawecie. Stan Nysy był opłakany i wymagał gruntownej odbudowy.
- W przeszłości mój egzemplarz jako karetka stacjonował w Białymstoku, a następnie w Pile. Auto skończyło jako dostawczak wożący warzywa na targ. Kiedy ją kupowałem, była zdemontowana i niekompletna. Tak naprawdę oprócz pozostałości w postaci charakterystycznych dla sanitarek podwójnych drzwi i zmatowiałych szyb, nie posiadała funkcji karetki. Postanowiłem przywrócić jej pierwotną formę - dodaje.
Doprowadzenie Nysy do aktualnego stanu wymagało ogromnego wkładu pracy. Pan Marek musiał częściowo wymienić przerdzewiałe poszycie auta, zmienić przegniłą podłogę (nową wyłożono drewnem sosnowym), gruntownie wyremontować silnik, odświeżyć zawieszenie czy zakupić nową skrzynię biegów.
- Dziś z całym przekonaniem mogę powiedzieć: warto było. Sanitarka Nyski robi chyba większą furorę na drodze niż najnowszy model Ferrari. W zasadzie za każdym razem, kiedy tylko wybieram się na małą przejażdżkę Nysą, spotykam się z pozytywnym odbiorem i życzliwymi reakcjami napotkanych osób - zakończył Rutka.